Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:306.10 km (w terenie 161.90 km; 52.89%)
Czas w ruchu:16:05
Średnia prędkość:19.03 km/h
Maksymalna prędkość:58.40 km/h
Suma podjazdów:3730 m
Maks. tętno maksymalne:184 (96 %)
Maks. tętno średnie:177 (92 %)
Suma kalorii:10513 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:25.51 km i 1h 20m
Więcej statystyk

Toskania - dzień drugi: rundka wokół Chianti

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
O ile wczorajszy dzień był jeszcze dość ciepły, to dzisiaj temperatura nas nie rozpieszcza... Generalnie poranki są tutaj mgliste i chłodne. Trudno było określić jak rozwinie się sytuacja pogodowa i trochę zwlekamy ze startem.

poranne widoki © klakier


Mając odrobinę czasu, demonstruję Zuzce jak się czyści zęby. Ząbków jeszcze nie ma, za to posiada swoją szczoteczkę a dobre nawyki trzeba wpajać od samego początku;)

Poranne ablucje... © klakier


W końcu pakujemy się do samochodu i podjeżdżamy do Poggibonsi.
Stąd rozpoczynamy 19 kilometrowy podjazd do Castellina in Chianti. Jedzie się nad wyraz przyjemnie i płynnie. Po drodze otwierają się zarąbiste widoki na Val d` Elsa. Dalej trasa, jak to w Toskanii, wiedzie albo z góry, albo pod górę;)
Od widoków może się człowiekowi w głowie zakręcić. Co chwilę mijamy rozległe winnice (w końcu to Chianti), urocze miasteczka, imponujące posiadłości...
Pogoda jednak zaczyna się kiepścić, więc wszystko utrwalamy w pamięci i nie robimy zbędnych postojów.

Dzień 2 - oj będzie mokro.... © klakier


Padać zaczyna jakieś 17 kilometrów od celu. Przed nami wyrasta akurat jakiś stromy podjazd, więc zimna nie odczuwamy;) Ostatnie kilometry pokonujemy w strugach deszczu i to najmniej przyjemna część trasy, bo trafiło akurat na długi, szybki zjazd po głównej drodze.
Przemoczeni, ale zadowoleni docieramy do auta.

Toskania - pierwsze koty za płoty...

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Rower
Wyjazd do Toskanii planowaliśmy już od dawna, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze.
Zdecydowaliśmy się zabrać nasze szosowe rowery, by móc lepiej rozejrzeć się po okolicy. Z opisów wiedzieliśmy, że będzie pagórkowato, ale takiej rzeźni chyba nikt się nie spodziewał... Rzekłbym, że pagórkowatość była niewspółmierna do mojej obecnej kondycji;)
Mieszkaliśmy w uroczej agroturystyce, jakieś 5 km od miasteczka San Gimignano.
Na pierwszy dzień poszła krótka pętelka po najbliższej okolicy.
Boleśnie było już po kilku kilometrach, gdy wyrosła przed nami 20% ściana. Na końcu górki, w ogrodzie, zobaczyłem pawia (żywego) i zrobiło mi się jeszcze gorzej...
Tereny urozmaicone, prostych odcinków raczej brak. Podjazdy różne, od naprawdę kilerskich (15-20% na porządku dziennym) do przyjemnych, które ciągną się kilometrami. Zielono, ruch samochodowy niewielki a i asfalty przyzwoite.
Nie bardzo wiem, co pisać, bo uczucia były mieszane...
Oto kilka obrazków:
Okolice San Gimignano © klakier


Okolica 2 © klakier


Okolica 3 © klakier


Dzień pierwszy - Żona jeszcze się nie wychyla... © klakier


okolica 4 © klakier

Bieg „pro Svetlusku”, czyli jak pobiegłem w trupa;)

Środa, 25 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Ściganie
W Pradze odbyła się impreza charytatywna na rzecz niewidomych - Beh pro Svetlusku. Spodobała mi się idea i koncepcja zawodów. Krótki bieg (do wyboru 3km i 5,2km), trasa wytyczona w parku Stromovka i start biegu o godzinie 21.00.
Oczywiście można było startować z czołówkami, ale ja zrezygnowałem z tej opcji, bo po pierwsze mocno przyzwyczajony jestem do biegania w ciemnościach, a po drugie wszyscy wokół mnie mieli lampki...
Na starcie stanęło blisko 800 osób. Trasa była poprowadzona na dwóch pętelkach. Pierwsza, krótka wracała zaraz do mety a ta dłuższa robiła dodatkowe kółeczko i łączyła się z krótką. Impreza miała raczej luźny charakter i nie było żadnych chipów, czy profesjonalnego pomiaru czasu, ale oczywiście gdzie są sportowcy, to są i zawody;)
Beh pro Svetlusku - na starcie ze znajomymi © klakier

Nocne bieganie © klakier


Nieopatrznie stanąłem na pierwszej linii i po starcie widziałem jak od peletonu odrywa się kilkuosobowa grupka. Tempo było solidne (3:10 – 3:20 min/km), ale nie mordercze i po chwili do nich dociągnąłem. Stwierdziłem, że przecież to tylko 5km i jakoś dam radę;)
Biegło mi się naprawdę dobrze i po 1,5km mieliśmy już kilkadziesiąt metrów przewagi nad resztą peletonu. Było nas pięciu, przy czym jedna osoba niewidoma, która biegła za przewodnikiem... WIELKI SZACUN!
Kawałek przed finiszem dobiegamy do skrzyżowania na którym policjant kieruje nas w prawo... Po kilku minutach zaczynam dziwić się, kiedy ta meta??? Spoglądam w biegu na zegarek i widzę, że pokonaliśmy już dystans ponad 6,5km! Wtedy odkrywam, że ten KRETYN pokierował nas po raz kolejny na 5km pętlę. No zajebiście! Zawracać i tak już nie ma sensu, więc biegniemy dalej. Tempa nikt nie odpuszcza;)
Na 1,5km przed metą zaczyna mnie lekko wybierać. Wtedy już biegniemy w tłumie, bo dogoniliśmy „ogon” normalnego dystansu. Trochę to pomaga, bo mijamy ich na dużej prędkości;) W międzyczasie przerzedziła się nasza grupka i na ostatnim (lekkim) podbiegu, odpadło 3 zawodników. Do końca ścigam się z jednym kolesiem, ale na finiszu ucieka mi na jakieś 20 metrów...
Na mecie radość i wkurwienie.
Spoglądam na zegarek i wyszło 8,8km w czasie 29:32 minut...
Jeszcze to do mnie nie dociera. Rozmawiam ze znajomymi i podchodzę do mapki zweryfikować dystans. Mniej więcej się zgadza.
Robię jeszcze kilkunastominutowe rozbieganie, ale i tak wiem, że przez najbliższe dni będę umierał. W biegu zaczynam liczyć średnią prędkość i przytyka mnie z wrażenia, bo wyszło 3:20min/km!
Gdybym policzył, że do dychy brakowało mi 1.200m i założył dalszy spadek mocy, to i tak wyszło by na jakieś 35 minut. Świadomie na pewno bym się nie odważył pobiec w takim tempie.

Bieg

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Ten tydzień (jak wiele innych;) potraktowałem odpoczynkowo. Przebieżka po lesie dla czystej przyjemności.

Rowerek

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Popołudniowa przejażdżka. Krótko i mało treściwie, po prostu tak żeby rozprostować nogi.

Poranne bieganie...

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
...tym razem w Neckarsulm (Niemcy). Wczorajsza kolacja firmowa, wywołała takie wyrzuty sumienia, że pomimo odczuwalnego zmęczenia postanowiłem się przewietrzyć. Opłacało się:) Okolica i położenie hotelu, iście genialnie:) Wokół same winnice, które jak wiadomo, najczęściej są na pagórkach... No i było co deptać;)
Tempo zróżnicowane.

MTB

Sobota, 14 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Wpis mocno archiwalny, więc nie będę wymyślał, że pamiętam gdzie jeździłem. Przejażdżka rowerowa w Beskidach w tempie umiarkowanym. Znając swoje zamiłowania, pewnie wylądowałem w rejonie Jelenicy;)

Poranny trucht

Piątek, 13 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Tym razem padło na Strasburg. Wiadomo, praca...
Na szczęście zabrałem garmina, bo inaczej bym się zgubił. Choć i Garmin miał ewidentnie problemy z orientacją, bo nie zauważył, że droga, którą chciałem biec, to kanał... Taki z dość dużą ilością wody i na moje oko jest tu od kilkuset lat;)
Myślałem, że po wczorajszej kolacji już mało co mnie tu zadziwi, ale jednak... Biegnąc przez miasto natrafiłem na niewielki skwer z fajną szutrowa ścieżka, a tam biegający... KENIJCZYKÓW. Zrobiłem z tymi luzakami jedno okrążenia i swoim tempem pobiegłem dalej. Chłopaki poubierani w waciaki, ciepłe gacie i zimowe czapki, ale lekkość z jaką sunęli robiła wrażenie.
Miasto takie sobie. Jak na mnie bardzo eklektyczne i jakieś takie nijakie... Wiem, wiem piękne zabytki itp., ale ja wolę zielone;) Chyba miałem zostać leśniczym;)
Jedynie co, to katedra gromi.

(Beskidy) MTB

Poniedziałek, 9 kwietnia 2012 · Komentarze(4)
Kategoria Rower
Po deszczowo-śnieżnej niedzieli, znowu wyjrzało słońce. Co prawda w nocy było -6 stopni, ale wmawiamy sobie, że to wiosna;)
Petra znowu ma pierwszą zmianę a ja czekam na Doroę i Artura, żeby razem z nimi zrobić zwiad "co w terenie piszczy".
Trochę się nam rozjeżdżają te plany, bo ja chciałem na wycieczkę a Państwo na trening;) Podjazdy!!! No dobra, to się rozdzielimy. Przez pierwszą godzinę (wiem, miało być krócej;) jedziemy razem w kierunku Równicy, gdzie towarzystwo postanowiło się zmaltretować. Stamtąd cichaczem czmycham na drugą stronę, czyli w rejon Jelenicy. Objeżdżam kilka ścieżek i wracam na łono RODZINY:)
Po jakimś czasie nadjeżdżają Dorota i Arturo. Pijemy kawę i nakręcamy atmosferę przed zbliżającymi się zawodami... (ja oczywiście jestem spokojny: nigdzie się nie wybieram;)

MTB

Sobota, 7 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Od rana fajna pogoda, więc najpierw na rower wyrusza Petra. Ja w tym czasie trenuję do startu w plebiscycie na "Ojca roku"...
Popołudniu czas na zmianę, ale niestety kiepści się pogoda i postanawiam pokręcić się "wokół domu". Najpierw zaliczam Skoczów, potem Biery i Ustroń. Wychodzi z tego całkiem sympatyczna przejażdżka:)