Toskania - dzień drugi: rundka wokół Chianti
Poniedziałek, 30 kwietnia 2012
· Komentarze(0)
Kategoria Rower
O ile wczorajszy dzień był jeszcze dość ciepły, to dzisiaj temperatura nas nie rozpieszcza... Generalnie poranki są tutaj mgliste i chłodne. Trudno było określić jak rozwinie się sytuacja pogodowa i trochę zwlekamy ze startem.
Mając odrobinę czasu, demonstruję Zuzce jak się czyści zęby. Ząbków jeszcze nie ma, za to posiada swoją szczoteczkę a dobre nawyki trzeba wpajać od samego początku;)
W końcu pakujemy się do samochodu i podjeżdżamy do Poggibonsi.
Stąd rozpoczynamy 19 kilometrowy podjazd do Castellina in Chianti. Jedzie się nad wyraz przyjemnie i płynnie. Po drodze otwierają się zarąbiste widoki na Val d` Elsa. Dalej trasa, jak to w Toskanii, wiedzie albo z góry, albo pod górę;)
Od widoków może się człowiekowi w głowie zakręcić. Co chwilę mijamy rozległe winnice (w końcu to Chianti), urocze miasteczka, imponujące posiadłości...
Pogoda jednak zaczyna się kiepścić, więc wszystko utrwalamy w pamięci i nie robimy zbędnych postojów.
Padać zaczyna jakieś 17 kilometrów od celu. Przed nami wyrasta akurat jakiś stromy podjazd, więc zimna nie odczuwamy;) Ostatnie kilometry pokonujemy w strugach deszczu i to najmniej przyjemna część trasy, bo trafiło akurat na długi, szybki zjazd po głównej drodze.
Przemoczeni, ale zadowoleni docieramy do auta.
poranne widoki© klakier
Mając odrobinę czasu, demonstruję Zuzce jak się czyści zęby. Ząbków jeszcze nie ma, za to posiada swoją szczoteczkę a dobre nawyki trzeba wpajać od samego początku;)
Poranne ablucje...© klakier
W końcu pakujemy się do samochodu i podjeżdżamy do Poggibonsi.
Stąd rozpoczynamy 19 kilometrowy podjazd do Castellina in Chianti. Jedzie się nad wyraz przyjemnie i płynnie. Po drodze otwierają się zarąbiste widoki na Val d` Elsa. Dalej trasa, jak to w Toskanii, wiedzie albo z góry, albo pod górę;)
Od widoków może się człowiekowi w głowie zakręcić. Co chwilę mijamy rozległe winnice (w końcu to Chianti), urocze miasteczka, imponujące posiadłości...
Pogoda jednak zaczyna się kiepścić, więc wszystko utrwalamy w pamięci i nie robimy zbędnych postojów.
Dzień 2 - oj będzie mokro....© klakier
Padać zaczyna jakieś 17 kilometrów od celu. Przed nami wyrasta akurat jakiś stromy podjazd, więc zimna nie odczuwamy;) Ostatnie kilometry pokonujemy w strugach deszczu i to najmniej przyjemna część trasy, bo trafiło akurat na długi, szybki zjazd po głównej drodze.
Przemoczeni, ale zadowoleni docieramy do auta.