Dłuższe wybieganie z Kornelem. W chwili obecnej bardzo różnią się poziomy naszego wytrenowania, bo Kornel cały czas na wysokich obrotach (przygotowania do sezonu zimowego) a ja w okresie roztrenowania, ale czego się nie robi dla towarzystwa;) Testujemy nowe ścieżki w rejonie Żarnowca i Lipowca - wszystko w terenie i po pagórkach.
Czasu wolnego niewiele, motywacja też szwankuje, więc oprócz siłowni w tygodniu, robię lekkie rozbiegania w weekendy. Kiedyś trzeba wyhamować, więc staram się biegać po płaskim;)) Spokojnie z jednym akcentem na koniec. Jak na takie truchtanie, to dość wysokie tętno średnie.
Następne podejście do przejażdżki na nowym sprzęcie. Pogoda mało zachęcająca, ale właściwie jadę tylko pozałatwiać kilka tematów. Okres jesienno - zimowy, to czas remontów rowerów, wymiany łożysk, oleju - więc trzeba pozbierać niezbędne materiały eksploatacyjne. Maszyna sunie jak po szynach, odczuwalna jest niższa waga (chciałbym jeszcze obniżyć masę kół - bez rezygnowania z opon 2,4"). Na pewno muszę popracować nad ustawieniami amortyzacji, bo ciśnienia z poprzedniego bike się nie sprawdzają. Na góry chwilowo nie mam czasu, ale udaje mi się zaliczyć kilka technicznych fragmentów. Geometria roweru różni się trochę od poprzednika, ten rower jest bardziej skrętny - zachęca do wygłupów;)
Od niedzieli kompletna bezczynność:( Planu nadal nie ma, ale ruszać się trzeba. Wieczorne bieganie z Kornelem. Spokojnie, płasko i zdecydowanie w terenie:)
Irunio, Kornel i ja startujemy z Jaworza i biegniemy na Błatnią. Po mocno emocjonującym dniu wczorajszym biegnie mi się nieźle i nic nie zapowiada tragicznego finału. Na stromych odcinkach nie odpuszczamy tempa i doginamy dość mocno. Na Błatniej (12,5km) meldujemy się po 1h 10min. Właściwe teraz zaczyna się najłatwiejsza część: zbieg w kierunku Cisowego i Jaworza. Na następnych 2km odczuwam ssanie w żołądku i wyraźny spadek koordynacji. Do schroniska już za daleko, żeby zawrócić a ja oczywiście nie mam ze sobą nic do jedzenia... Koledzy co mieli, to wcięli na podbiegu. Wydaje mi się, że zaraz się to wyrówna, ale niestety odcina mi prąd na maksa... Ledwo się wlokę i muszę uważać żeby nie wyglebić na kamieniach. Ostatni odcinek do Jaworza praktycznie schodzę. W samochodzie woda, czekolada i słodkie pastylki na gardło;) Po 10 minutach dochodzę do siebie...
Do naszego domu zawitało kilka "niespodzianek";) Zaczynając chronologicznie, to wymieniłem swoją huśtawkę za nowszy model SJ FSR S-Works i właśnie dzisiaj wybrałem się na krótką wycieczkę w celach testowych. Kiedy zaczynałem podjazd na Błatnią, zadzwoniła moja Żona-Wymarzona z informacją, że RODZIMY!!! Szybki zwrot i muszę przyznać, że w sprintach nowy rower sprawdza się nie najgorzej;) Po krótkiej i sprawnej akcji na świat przyszła nasza Córa Pierworodna: Zuza:)
Bieganie z Iruniem i Kornelem. Wyszło śmiesznie, bo ja i Irek nastawialiśmy się na teren a Kornel poprowadził trasę po asfaltach. Jak mu to powiedziałem, to odbił do lasu, że ledwo dało się iść. W pewnym miejscu musieliśmy pokonać kilkumetrowy potok, podciągając się na rękach na jakiejś rurze... Po prostu cross-fit-training;)
Nadal bez celu. Dzisiaj w Ustroniu Bieg Legionów (10km), w którym miałem zamiar wystartować, ale jakoś mi się wszystko rozsypało i uznałem, że nie ma się co spinać. Jak będę chciał tempo, to zawsze mogę się umówić z moim sparing-partnerem Kornelem (nota bene wykręcił w Ustroniu coś około 36min :)... Biegnę po wałach do Ustronia potem na Żarnowiec i przez pola w Górkach wracam do domu. Początek wolniej, środek normalnie, końcówka szybciej; Genialnie:))))