W planach były skitoury, ale ze względu na nieciekawą pogodę, zamieniliśmy to na lekkie truchtanie (przynajmniej ja to tak odebrałem). Moja żona twierdziła coś innego, ale chyba właśnie tak skonstruowany jest ten świat;))))))
Ostatni dzień cyklu, więc należałoby się porządnie zmęczyć;) Mój kolega nasadził takie tempo na podejściu, że zamieniliśmy tylko dwa słowa: "start" i "dzięki" na pożegnanie...;))) Czas jednego podejścia około 24 minut. Przede mną tydzień odpoczynku:)))
"Pętelka" wokół domu. Górki, Żarnowiec, Ustroń i wzdłuż rzeki do domu. Super fajnie, bo nareszcie spadło 3 cm śniegu i wszystko wygląda, jak w grudniu...
Ufff... Przy tych temperaturach raczej powinienem wybrać rower. Ponad 10 st. C a my umówiliśmy się na skitoury. Nie licząc kilku przetopów, zadziwiająco dobre warunki śniegowe. Trzy wejścia w tempie "konwersacyjnym":))) Po wczorajszej siłowni nogi piekielnie pieką na zjazdach.
Mróz trochę sobie (i nam) odpuścił. Już czujemy zmęczenie, ale jest spoko. Szkoda, że trzeba wyjeżdżać, bo nie wiadomo kiedy tu wrócimy. Prawdopodobnie dopiero końcem stycznia.
Pierwsze bieganie po 2 tygodniowej przerwie. Przy temperaturze -10 C było dość rześko, więc trzeba było trochę podkręcić tempo;) Bieganie po śniegu, BAJKA!
Śnieżna masakra nie ma końca. Trasy przygotowali dość późno i głównie pod zawodników a to oznacza dużo podbiegów... Nie to mieliśmy w planach;) Skracamy i wracamy;)