Bieganie przed śniadaniem:) Ostatni długi etap. Kierujemy się na południowe wybrzeże i kręcimy się w pobliżu S` Arenal. W drodze powrotnej zahaczamy o Randa (górka z widokiem na całą wyspę i klasztorem). Wstyd się przyznać, ale nie chciało mi się wyjeżdżać do góry, więc posłałem Żonę w delegację, żeby zrobiła kilka fotek;). Powrót przez centralną część wyspy. Raczej szybko i "płasko". Czujemy się spełnieni. Jutro ostatni dzień pobytu. Psycha już trochę nadwyrężona a i ciało chciałoby odpocząć;)
Przed śniadaniem - rozbieganie:) Dzień długi i wymagający. Ścieżką rowerową przez Campanet docieramy do Caimari, gdzie zaczyna się podjazd na przełęcz Coll de Sa Batalla (niedaleko klasztoru Lluc). Krętą, ale szybką drogą jedziemy w kierunku na Soller. Po drodze przejeżdżamy wzdłuż zapory Gorg Blau i niedaleko najwyższego szczytu Majorki - Puig Major (1447m). Po przekroczeniu wysokości 850 m n.p.m. temperatura gwałtownie spada. Miejscami polar pokazuje 8 stopni! Na szczęście to cały czas podjazd, więc można się "dogrzać";) Na końcu podjazdu tunel (1000 m n.p.m.) i zaczynamy zjazd do Soller. Po tej stronie gór już ciepło i z każdym kilometrem ściągamy z siebie warstwy ubrania;) Przez Formalutx zjeżdżamy do Port Soller, gdzie robimy dłuższą pauzę. Następnie z Soller zaczynamy podjazd w stronę Deia (pięknie!) i dalej do Valdemossa (podobno tu sobie kiedyś romansował nasz F.Chopin;). Czasu co raz mniej a do hotelu daleko, więc już bez dłuższych postojów, grzejemy do hotelu. Na ostatnich 45 km średnia powyżej 35km/h:))) Genialny etap.
Dziś biegać mi się nie chciało;) Trasa na rower z założenia miała być płaska i lekka. Taki przerywnik pomiędzy pagórkowatym dniem a górzystym, który czeka nas jutro:))) Świetne asfalty, przyjemne widoczki i tylko wiatr trochę dawał się we znaki... Jechaliśmy w kierunku południowego wybrzeża. Przez Manacor dojechaliśmy do Porto Cristo. Tam bułka + kawa i powrót. Na szczęście z powrotem częściej wiało w plecy:)
Rozbieganie przed śniadaniem, weszło mi w krew;) Wypoczęci, najedzeni, wyruszamy na dłuższy etap z jednym konkretnym podjazdem (Orient) i kilkoma mniejszymi pagórkami po drodze. Dość się tego dnia "ujechałem", bo trochę zawiewało a ja, osioł, prowadziłem przez większą część dnia;) Trasa: Can Picafort - St. Margalida - Sineu Lloret - Pina - Sencelles - St. Maria - Bunyola - Orient - Selva - Campanet - Pollenca - Alcudia
Dzień odpoczynkowy. Chyba dobrze się złożyło, że dzień odpoczynkowy, bo pogoda średnia. Trochę kropiło i zaczęło wiać. Nie było rozbiegania przed śniadaniem, więc przed południem zrobiliśmy "dyszkę" po plaży (46 minut). Potem pojechaliśmy na piknik rowerowy;) Do plecaka zapakowaliśmy kupę żarcia, znalazło się też jakieś piwo i udaliśmy się na uroczą plażę w Es Mal Pas.
Przez Pollenca dostajemy się do podnóża gór i rozpoczynamy prawie 30 kilometrowy podjazd. Ustalamy spotkanie w przydrożnej knajpie i każdy jedzie własnym tempem. Czuję się dobrze, więc pozwalam sobie na małe wybryki. Po niecałych dwóch godzinach pauza na kawę i oczekiwanie na resztę grupy.
Dopiero teraz wspinamy się na przełęcz, żeby zjechać z ponad 700m n.p.m. do poziomu morza. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, tylko że ta droga jest ślepa i po zrobieniu kilku fotek, wspinamy się z powrotem do góry:)
Dzień rozpoczynam rozbieganiem po plaży. Rano pogoda trochę niewyraźna, co chwilę kropi deszcz. Czaimy się na jakieś okienko pogodowe i przed 13.00 wyruszamy na dalszy rozjazd. Nadal płasko, trochę szybciej. Trasa: P. Alcudia - Sa Pobla - Buger - Campanet - Selva - Inca - Sencelles - Pina - Lloret - Sineu - St. Margalida - Muro - P. Alcudia Pod koniec zaczęło kropić, ale na szczęście przy tych temperaturach nie była to tragedia.
Najpierw poranne rozbieganie; 30 minut truchtu przed śniadaniem. Nie jestem wielkim zwolennikiem urlopów nad morzem, ale bieganie po plaży... to inny wymiar:))) Potem do karmnika i około 10.30 pierwszy dłuższy rozjazd po "okolicy". Raczej płasko, ale na dystansie zawsze uzbiera się kilka metrów przewyższenia;) Nasza grupa prezentuje zróżnicowany poziom sportowy, więc pierwsze kilometry są raczej na "dotarcie" i ustalenie kolejności w peletonie;)
Trasa: Porto Alcudia - Sa Pobla - Llubi - Sineu - Petra - Sa Torre - St. Margalida - Can Picafort - Porto Alcudia Ta trasa to klasyka; po drodze spotykamy dziesiątki kolarzy. Obowiązkowo kawa w Petra a w drodze powrotnej zajeżdżamy jeszcze do Can Picafort.
Jesteśmy w raju dla rowerzystów, biegaczy i triatlonistów. Kiedy u nas jeszcze zalegają śniegi, tam temperatura oscyluje w granicach przyjemnych 15-19 stopni. Klimat, gęsta sieć dróg i pyszne jedzenie - powody dla których od kilku lat spędzamy tam wiosenny "urlop";) Wybieramy wschodnie wybrzeże, bo to najlepsza baza wypadowa na "wycieczki" o różnorakim charakterze. Na północy góry, południe płaskie, część centralna - pagórkowata. Niestety w tym roku nie udało nam się zabrać własnych rowerów i byliśmy zmuszeni wypożyczyć coś na miejscu. Na bardzo przyzwoitych warunkach dostaliśmy nowiutkie Bergamonty Dolce 5.1. Było wesoło, bo cała nasza siedmioosobowa ekipa miała ten sam sprzęt, więc i szanse wyrównane;) W dniu przylotu odbiór rowerów, personalizacja ustawień i lekki rozjazd w celach aklimatyzacyjnych... tak żeby kolacja lepiej smakowała:)