Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:209.40 km (w terenie 158.50 km; 75.69%)
Czas w ruchu:13:13
Średnia prędkość:15.84 km/h
Maksymalna prędkość:60.20 km/h
Suma podjazdów:3200 m
Maks. tętno maksymalne:176 (92 %)
Maks. tętno średnie:167 (87 %)
Suma kalorii:8933 kcal
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:20.94 km i 1h 19m
Więcej statystyk

Poranne bieganie

Wtorek, 27 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Poranne truchtanie. Żeby jakoś się pozbierać, to nastawiam budzik na 6.00, piję kawę i zasiadam nad nowym numerem Mountain Bike... Po 20 minutach kawa i lektura, lekko mnie nakręcają, więc wstaję i mówię sobie: Teraz!
Po bieganiu zawsze jest super, ale czasami miewam problem, żeby się zebrać.
Początkowe 1,5 km po asfalcie, z całkiem przyjemnymi widokami: miasto budzi się do życia;) Żeby dostać się w moje ulubione miejsca, mam do pokonania kilkusetmetrowy podbieg. W samej dolinie da się biegać po jej w miarę płaskim dnie lub zboczach, które są niezwykle rozległe i dość poszarpane:) Za to widok z góry jest powalający.

Prokopske udoli, wprowadzenie © klakier


Fajna ścieżka... © klakier


Tu trzeba mieć zwieracze pod kontrolą... © klakier


Super fajna ścieżka;) © klakier


W drodze powrotnej źle wymierzam zakręt i zahaczam o jakieś krzaki. Efekt widoczny na zdjęciu:(
Jakaś szkoda musi być.... © klakier


Bieganie kończę 200metrowym sprintem.

MTB

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dokonałem kilku zmian w ustawieniach FSR-a i trzeba to przetestować.
Przejażdżka nad rzeką w kierunku Ustronia, potem na Jelenicę; kilka zjazdów i podjazdów. Na otwartych terenach szutry są suche, ale w lesie zalega jeszcze śnieg.
Frajda super, ale nogi mam bardziej miękkie, niż zawieszenie roweru;)
Rower już spisuje się o wiele lepiej, ale z tyłu muszę jeszcze podnieść ciśnienie, co mnie dość dziwi, bo wartości wyższej niż w Epicu.

Adrenalinowe bieganie

Sobota, 24 marca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Bieganie
O rany, to była przebieżka.
Bardzo chciałem wypróbować moje nowe, krótkie spodenki CW-X. Dla urozmaicenia podjechałem samochodem do Szpotawic i wyruszyłem w kierunku Jaworza. Już po kilkudziesięciu metrach skusiła mnie jakaś dobrze zapowiadająca się ścieżka, w którą oczywiście odbiłem. Pierwszy kilometr spoko, ale miejscami bardziej stromo, niż bym tego sobie życzył;) No i dość sporo błota. Jakoś udało mi się przebiec do Jaworza i wzdłuż rzeczki pobiegłem do Bier. Trasa genialna, ale w lesie nie zauważyłem kilku gałęzi i ostrych krzaków. Zapomniałem też, że mam krótkie gacie... Efekt był taki, że moje nogi wyglądały jak befsztyk tatarski;) Krew ciekła mi po całych nogach.
W Bierach przebiegłem na drugą stronę i zawróciłem w kierunku Jaworza. Po kilku kilometrach ścieżka się skończyła. Kilka tygodni wcześniej byłem tu z Kornelem i udało nam się pokonać rzeczkę w bród. Niestety teraz przybyło wody i przez kilka minut nie mogłem znaleźć odpowiedniego miejsca do przejścia na drugą stronę. W końcu stanąłem na wysokim brzegu, z którego teoretycznie mogłem skoczyć na szeroką kłodę i po niej dostać się na drugi brzeg... Chwilę się zastanawiałem i to był mój błąd, bo skarpa obsunęła się pode mną;) W ostatniej chwili zdążyłem się odbić, ale prędkość była niewystarczająca i oczywiście wylądowałem w rzece...
Rewelka. Na szczęście miałem lekkie i przewiewne buty, z których woda dość szybko wyciekła;)
Do domu wróciłem ubłocony, zakrwawiony i przemoczony - co więcej trzeba nam do szczęścia?
Gacie super:)

MTB

Piątek, 23 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dzień wolny od pracy, poświęcony na załatwienie spraw, na które normalnie nie ma się czasu. Do tych spraw zaliczam m.in. wymianę opon w samochodzie. Żeby nie uronić żadnej chwili z wolnego dnia, pakuję do samochodu rower. Zamiast czekać w serwisie robię sobie terenową przejażdżkę wokół Skoczowa i Górek.
Pierwszy raz w tym roku dosiadam swojego czarnego FSR i natychmiast stwierdzam, że nadal nic nie zrobiłem w kwestii ustawień zawieszenia... Przód wydaje mi się mało czuły a tył za miękki. Ale przynajmniej hamulce już działają;) Sram XX - dopiero po 3 odpowietrzeniu efekt zadowalający.
W Skoczowie objeżdżam górkę zwaną "Kaplicą", ale jakoś nie mogę się tam wstrzelić w żadną przejezdną ścieżkę, więc jadę w lepiej znane mi tereny: Górka, Biery, Jaworze. Wycieczka płaska i łatwa, raczej nastawiałem się na przyjemność z jazdy w krótkich spodenkach;)

Poranne bieganie

Środa, 21 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Postanowiłem już ograniczyć wizyty na siłowni i postarać się trochę więcej przebierać nóżkami.
Pomimo tego, że przebywamy w duuużym mieście, to tereny do biegania i jeżdżenia mamy zarąbiste. Prawdziwy teren z leśnymi ścieżkami, podbiegami itp. jest mniej więcej 2 km od nas, więc nie ma na co narzekać;)
Jedynie czego żałowałem, to że nie zabrałem jakiegoś urządzenia do robienia zdjęć, bo wschodzące słońce dawało dzisiaj niezły popis. Postaram się nadrobić przy następnej okazji.
Było strasznie fajnie i pozytywnie, ale niestety trzeba do roboty...
Trening zakończyłem 200m sprintem. A co.

Asfaltowo

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
W towarzystwie Mamby i Artura spokojna wycieczka po okolicy. Petra wybrała trening siłowy w ogródku;)
Moje nogi dopiero oswajają się z kręceniem;)

Pierwsza wycieczka... z wózkiem

Sobota, 17 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Generalna próba dla Zuzy, Chariota i naszych nerwów.
Sprzęt spisał się perfekcyjnie. Zuzka wytrzymała około 1,5h a potem zaczęło jej się nudzić i trochę nas "popędzała" w kierunku domu;)
Kręciliśmy się wyłącznie po asfaltach pomiędzy Górkami, Cisownicą a Harbutowicami. Na początku towarzyszył nam Kornel, ale po pół godzinie odjechał na swój trening.
Jeżdżenie z wózkiem, to też niezła forma treningu: siła i płynne pedałowanie. W drodze powrotnej wózek przejęła Petra i jak sama powiedziała, nie czuje różnicy. Z wózkiem, czy bez pierwsze kilometry są ciężkie;)

Chyba zwariowałem

Sobota, 10 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Na dzisiaj zaplanowałem spokojne i trochę dłuższe wybieganie, w terenie oczywiście. Myślałem o jakiś 15 km, ale coś mi odwaliło i umówiłem się z Kornelem... Wszystko przebiegało fajnie i tempo było bardzo grzeczne. Czas umilaliśmy sobie rozmową i kilometry upływały zupełnie niezauważalnie. Z Górek pobiegliśmy na Biery, gdzie jakimś cudem przegapiliśmy (przegadaliśmy?) mostek przez rzekę. Zawracać się nam nie chciało, więc pętelka wydłużyła się o kilka kilometrów. Z Bier obraliśmy kierunek na Jaworze. Uparcie trzymaliśmy się lasu i po kilku kilometrach ścieżka się nam skończyła... Ale co tam, rzekę da się przecież pokonać w bród;) Nawet się nam to udało suchą nogą. Z Jaworza kierujemy się na Szpotawice, gdzie robimy krótki "skok w bok" na zbocza Zebrzydki. Tam zaczynam już nerwowo spoglądać na zegarek i kilometry, bo czuję, że za chwilkę będę miał "wysypane kredki"...
Dobiegamy do Górek i możliwie najkrótszą drogą prujemy do domu. Ostatnie 3 km po asfalcie - musiałem się mocno motywować;)
Wycieczka super, ale post factum, to chyba zwariowałem robiąc takie długie przebieżki bez regularnego przygotowania.

Trucht

Niedziela, 4 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Krótkie rozbieganie po wczorajszych zawodach. Ociężały jestem i zastanawiam się, czy to zmęczenie, czy może moja waga???

Triathlon zimowy - Jesenik (CZ)

Sobota, 3 marca 2012 · Komentarze(0)
Na te zawody oczywiście wysłała mnie Żona;) Zawsze znajdzie na necie jakąś imprezę i wyśle mi linka... To już wystarczy, żeby w mojej łepetynie zaszczepić myśl o starcie. Na dodatek to połączenie moich trzech ulubionych dyscyplin, nie pozwalało mi nie wystartować:))) Przygotowanie zerowe, ale co tam. Zawody Viessmann - Jesenicki Triathlon Zimowy są finałową edycją Czeskiego Pucharu w tejże dyscyplinie i jednocześnie mistrzostwami okręgu. To zapewniało przyzwoitą obsadę ze strony czeskiej, więc polska ekipa wyruszyła w składzie: Kornel, Irunio, ja. Pojechał z nami też Robert - nasze wsparcie techniczne i fotograf;)
Przebieg zawodów wyglądał mniej więcej tak: start na rowerze z Małej Morawki i wyjazd pod Pradziada do chaty Kurzovka (8,5km), tam przesiadka na biegówki: dwie pętle po 4km; powrót w to samo miejsce, przepak i bieg na szczyt Pradziada i z powrotem (5,5km). Logistycznie dość skomplikowane przedsięwzięcie, bo przed zawodami trzeba wywieźć biegówki, buty biegowe i ciuchy na górę a potem zabrać rower i zjechać kilka kilometrów na miejsce startu. Organizator zadbał o wszystkie szczegóły i harmonogram był rozpisany idealnie. Przejazdy, wywożenie sprzętu na górę i powrót odbywały się podstawionymi autobusami.

Szpejenie © klakier


Pogoda powalająca, kilka stopni ponad zerem i pełne słońce. Podjazd na rowerze po drodze asfaltowej a ostatnie 1,5km po śniegu, którego na Pradziadzie zalega 290cm! Wszystko wyglądało zarąbiście...
Przed startem 40 minutowa rozgrzewka na rowerze. Jakoś nie mogłem wejść na obroty, było mi cały czas zimno i byłem bardzo senny. Prawdopodobnie efekt niewyspania.
Na starcie spotykam Janę Sevcikovą, która dwa razy wygrała MTB Trophy i na kilku etapach dała mi nieźle popalić:) Twierdzi, że już nie trenuje, ale tak mówią wszyscy;)
Z dzisiejszych dyscyplin najbardziej obawiam się właśnie roweru. Długo na nim nie siedziałem a już na pewno nie jeździłem pod górę... Nastawiam się na ścig mocno kontrolowany.
Tuż po starcie peleton spokojnie się rozciąga. Jedziemy w mniejszych grupkach i co chwilę ktoś próbuje odskakiwać. Staram się trzymać równe tempo, ale i tak udaje mi się przeskoczyć kilka oczek do przodu i wyprzedzić parę osób. Trudności techniczne zerowe, staram się utrzymywać dość wysoką kadencję i z tętnem nie wyskakiwać ponad LT. Ostatnie półtora kilometra jedziemy po śniegu. Na niektórych miejscach jest tak grząsko, że szybciej jest prowadząc rower.

Końcówka roweru © klakier


Przy aplauzie kibiców docieramy do strefy zmian. Wszystko idealnie przygotowane. Robert wywiózł nam rzeczy i zorganizował przepaki:)

Przepak © klakier

Mój przepak © klakier


Trasa biegówek zaczyna się zjazdem. Nic nie zapowiada tego, co nas za chwilę czeka... Miejsce wokół startu i dojazdu do mety jest idealnie przygotowane, natomiast już 100m dalej zaczyna się masakra. Glebę zaliczam tuż po starcie;) Trasa ma miejscami 2m szerokości i gęsto wije się w zakrętach; Podłoże nie jest dobrze utwardzone i pełne dziur. Właściwie trudno biec a co dopiero kogoś wyprzedzić. Z tego co widzę, to wszyscy mają problemy. Pętla ma bardzo poszarpany profil, praktycznie non stop pod górę i bardzo stromo w dół. Na zjazdach i zakrętach już po chwili utworzyły się bandy z luźnego śniegu.

Na tra © klakier


Biegówki © klakier


Na podbiegu © klakier


Pierwszy raz mam okazję biegać na biegówkach, tuż po rowerze... Muszę przyznać, że faktycznie jest duże podobieństwo w pracy mięśni nóg (noga póługięta, odbicie i wyprost) niestety skutkuje to cholernymi skurczami. Nawet na zjazdach nie potrafię się utrzymać na nogach. Na nartach byłem dość nieźle wybiegany i trochę więcej oczekiwałem od tej dyscypliny a tu taka porażka:(
W bólach docieram do przepaku i na pełnym skurczu wyruszam na pętlę biegową.

Pętla biegowa © klakier


Pierwsze 300m to gehenna, zaczynam nawet myśleć o wycofaniu się... Wyprzedza mnie jakiś zawodnik i siłą woli staram się utrzymać kilka kroków za nim. Po kilkuset metrach puszczają skurcze i zaczyna mi się biec zadziwiająco dobrze:) Mniej więcej w drugiej połowie podbiegu widzę zbiegająca w dół czołówkę. Chłopaki idą na prawdę w trupa. Trochę mnie to zmotywowało i przyspieszyłem. Trzymam się za zawodnikiem, który mnie przed chwilą wyprzedził. Za nami dalsza grupa pościgowa. Na szczycie Pradziada zawracamy i zbiegamy w dół. Kawałek za nawrotem jest wypłaszczenie i kilkadziesiąt metrów lekkiej góreczki. Właśnie tam postanawiam zaatakować, co mi się udaje i koleś zostaje kilkanaście metrów za mną. Teraz szaleńczy zbieg w dół i najważniejsze żeby nie wyglebić;)
100m przed metą słyszę jakieś zagęszczone ruchy tuż za mną; nawet się nie oglądam za siebie, tylko "dopalam". Meta. Ufff, już dawno nie sięgnąłem tak głęboko, ale tym większa jest moja radość:))))

Finisz © klakier


Na metę docieram w czasie 1:34h. 15 open i 4 w kategorii. Kornel wyprzedził mnie o 5 minut i był odpowiednio 11 open i 3 w kategorii. Wielkie gratki za jego bieg, miał CZWARTY najlepszy czas OPEN!
Na mecie kupa śmiechu z naszego ubioru, bo parę osób twierdziło, że w tych leginsach i luźnych gaciach, wyglądamy jak menele;)

Gacie... © klakier


Po jakimś czasie dociera do nas Irunio, co uwieczniamy na pamiątkowej fotce.

Pamiątkowe;) © klakier


Teraz czeka nas jeszcze zjazd w dół. Oczywiście jest też opcja powrotu autobusem, ale odpuścić kawałek takiego zjazdu, nieeeee:)))

Zjazd z Pradziada © klakier