Truchtanie

Wtorek, 8 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Po powrocie z Toskanii potrzebowałem kilka dni, żeby dojść do siebie;) Pogoda taka sobie, więc na lekki rozruch wybieram bieg w terenie. Ciężko...

Toskania - La Crete

Piątek, 4 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dzisiaj eksplorujemy tereny położone na południe od Sieny. Opis trasy zakładał start z centrum miasta, ale to sobie odpuszczamy i jedziemy samochodem kawałek dalej, do wioski Ville di Corsano. Z mapy wynika, że tam uda nam się zamknąć (skróconą) pętlę.
Już z samochodu zaskakują nas widoki, bo kraina zgoła inna od tej wokół San Gimignano: podjazdy wydają się bardziej łagodne, tereny bardziej otwarte. Trochę nam to przypomina Majorkę;)

Crete Senesi - na południe od Sieny © klakier


Ja też tam byłem;) © klakier


Crete Senesi © klakier


No i tyle ją widziałem.... © klakier


Crete 1 © klakier


Crete 2 © klakier


Crete 3 © klakier


malowniczo © klakier


Crete 4 © klakier


crete 5 © klakier


zielono mi © klakier


cyprysowa alejka © klakier


tu to jedzie samo... © klakier


Crete 6 © klakier


Opisywać nie ma co, zdjęcia mówią same za siebie. Zdecydowanie najlepsza wycieczka w tych rejonach. Jeśli kiedykolwiek tutaj wrócimy z rowerami, to na 100% będziemy szukać lokalizacji w południowej części Toskanii.

Toskania - rejon Volterry

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Nie potrafię się wygrzebać z zaległości wpisowych...
Wpisy, tak jak aktywność fizyczna: bardzo nieregularne;)

Wracając do Toskanii - dzisiaj wybieram się na samotną wycieczkę. Większa część grupy postanowiła spędzić dzień na miejscu i pozwiedzać okolicę. Ja też, ale z roweru;)

Poranny widoczek © klakier

Kwatera główna © klakier

poligon;) © klakier


Trochę bez planu, zjeżdżam do Poggibonsi i kieruję się na Colle di Val d`Elsa a dalej na Volterrę. Potem jakąś zupełnie boczną ścieżką zawracam na San Gimignano. Ta boczna droga była genialna! Co prawda wyniosła mnie dość wysoko, ale jakość asfaltu i niewielkie nachylenia (jak na Toskanię) uprzyjemniały przejażdżkę. Za to zjazd, to już był miód-malina:)))

Toskania - "Rampen-Tour"

Środa, 2 maja 2012 · Komentarze(5)
Kategoria Rower
Wczorajsze Święto Pracy, uczciliśmy jak należy: odpoczynkiem;) Wiązało się to z tym, że pojechaliśmy oglądać, skądinąd urocze miasteczko Volterra... a to oznaczało, że chodziliśmy pieszo, więc byłem zajebiście zmęczony.
Biegać mogę, ale chodzić nie.

Na dzisiaj zaplanowaliśmy wycieczkę opisywaną jako RAMPEN-Tour. Co w kontekście Toskanii oznacza słowo "rampa", zdążyliśmy się już przekonać;)
Żeby sobie trochę ułatwić zadanie, podjechaliśmy samochodem do Castellina in Chianti. Stamtąd pomknęliśmy w kierunku Greve a potem Dudda i La Villa.

szykujemy motory.... © klakier


w pogoni za peletonem © klakier


Mi to z taką lekkością nie jeździ... © klakier


Opisy będą skromne, bo widoki są tak genialne, że i tak tego nie jestem w stanie tego przekazać.
Na 35 kilometrze mieliśmy już grubo powyżej 1.100m przewyższenia a to była niecała połówka trasy...

Chyba ściemnia? © klakier


...a to marne 10% © klakier


Bez komentarza;) © klakier


Chyba nikomu z nas nie chciało się jechać całej tej rzeźni i tak to doszliśmy do porozumienia, że trasę trochę zmodyfikujemy;) Nowy wariant uwzględniał kawę w Radda in Chianti. Potem dziewczyny wykorzystały jeszcze możliwość fajnego zjazdu i z Castellina i.Ch. pomknęły w dół do Castellina Scalo. Panowie statecznie zwieźli się samochodem;)))
Trasa w skróconej wersji, ale syta i wszyscy byli zadowoleni:)))

Toskania - dzień drugi: rundka wokół Chianti

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
O ile wczorajszy dzień był jeszcze dość ciepły, to dzisiaj temperatura nas nie rozpieszcza... Generalnie poranki są tutaj mgliste i chłodne. Trudno było określić jak rozwinie się sytuacja pogodowa i trochę zwlekamy ze startem.

poranne widoki © klakier


Mając odrobinę czasu, demonstruję Zuzce jak się czyści zęby. Ząbków jeszcze nie ma, za to posiada swoją szczoteczkę a dobre nawyki trzeba wpajać od samego początku;)

Poranne ablucje... © klakier


W końcu pakujemy się do samochodu i podjeżdżamy do Poggibonsi.
Stąd rozpoczynamy 19 kilometrowy podjazd do Castellina in Chianti. Jedzie się nad wyraz przyjemnie i płynnie. Po drodze otwierają się zarąbiste widoki na Val d` Elsa. Dalej trasa, jak to w Toskanii, wiedzie albo z góry, albo pod górę;)
Od widoków może się człowiekowi w głowie zakręcić. Co chwilę mijamy rozległe winnice (w końcu to Chianti), urocze miasteczka, imponujące posiadłości...
Pogoda jednak zaczyna się kiepścić, więc wszystko utrwalamy w pamięci i nie robimy zbędnych postojów.

Dzień 2 - oj będzie mokro.... © klakier


Padać zaczyna jakieś 17 kilometrów od celu. Przed nami wyrasta akurat jakiś stromy podjazd, więc zimna nie odczuwamy;) Ostatnie kilometry pokonujemy w strugach deszczu i to najmniej przyjemna część trasy, bo trafiło akurat na długi, szybki zjazd po głównej drodze.
Przemoczeni, ale zadowoleni docieramy do auta.

Toskania - pierwsze koty za płoty...

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(2)
Kategoria Rower
Wyjazd do Toskanii planowaliśmy już od dawna, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze.
Zdecydowaliśmy się zabrać nasze szosowe rowery, by móc lepiej rozejrzeć się po okolicy. Z opisów wiedzieliśmy, że będzie pagórkowato, ale takiej rzeźni chyba nikt się nie spodziewał... Rzekłbym, że pagórkowatość była niewspółmierna do mojej obecnej kondycji;)
Mieszkaliśmy w uroczej agroturystyce, jakieś 5 km od miasteczka San Gimignano.
Na pierwszy dzień poszła krótka pętelka po najbliższej okolicy.
Boleśnie było już po kilku kilometrach, gdy wyrosła przed nami 20% ściana. Na końcu górki, w ogrodzie, zobaczyłem pawia (żywego) i zrobiło mi się jeszcze gorzej...
Tereny urozmaicone, prostych odcinków raczej brak. Podjazdy różne, od naprawdę kilerskich (15-20% na porządku dziennym) do przyjemnych, które ciągną się kilometrami. Zielono, ruch samochodowy niewielki a i asfalty przyzwoite.
Nie bardzo wiem, co pisać, bo uczucia były mieszane...
Oto kilka obrazków:
Okolice San Gimignano © klakier


Okolica 2 © klakier


Okolica 3 © klakier


Dzień pierwszy - Żona jeszcze się nie wychyla... © klakier


okolica 4 © klakier

Bieg „pro Svetlusku”, czyli jak pobiegłem w trupa;)

Środa, 25 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Ściganie
W Pradze odbyła się impreza charytatywna na rzecz niewidomych - Beh pro Svetlusku. Spodobała mi się idea i koncepcja zawodów. Krótki bieg (do wyboru 3km i 5,2km), trasa wytyczona w parku Stromovka i start biegu o godzinie 21.00.
Oczywiście można było startować z czołówkami, ale ja zrezygnowałem z tej opcji, bo po pierwsze mocno przyzwyczajony jestem do biegania w ciemnościach, a po drugie wszyscy wokół mnie mieli lampki...
Na starcie stanęło blisko 800 osób. Trasa była poprowadzona na dwóch pętelkach. Pierwsza, krótka wracała zaraz do mety a ta dłuższa robiła dodatkowe kółeczko i łączyła się z krótką. Impreza miała raczej luźny charakter i nie było żadnych chipów, czy profesjonalnego pomiaru czasu, ale oczywiście gdzie są sportowcy, to są i zawody;)
Beh pro Svetlusku - na starcie ze znajomymi © klakier

Nocne bieganie © klakier


Nieopatrznie stanąłem na pierwszej linii i po starcie widziałem jak od peletonu odrywa się kilkuosobowa grupka. Tempo było solidne (3:10 – 3:20 min/km), ale nie mordercze i po chwili do nich dociągnąłem. Stwierdziłem, że przecież to tylko 5km i jakoś dam radę;)
Biegło mi się naprawdę dobrze i po 1,5km mieliśmy już kilkadziesiąt metrów przewagi nad resztą peletonu. Było nas pięciu, przy czym jedna osoba niewidoma, która biegła za przewodnikiem... WIELKI SZACUN!
Kawałek przed finiszem dobiegamy do skrzyżowania na którym policjant kieruje nas w prawo... Po kilku minutach zaczynam dziwić się, kiedy ta meta??? Spoglądam w biegu na zegarek i widzę, że pokonaliśmy już dystans ponad 6,5km! Wtedy odkrywam, że ten KRETYN pokierował nas po raz kolejny na 5km pętlę. No zajebiście! Zawracać i tak już nie ma sensu, więc biegniemy dalej. Tempa nikt nie odpuszcza;)
Na 1,5km przed metą zaczyna mnie lekko wybierać. Wtedy już biegniemy w tłumie, bo dogoniliśmy „ogon” normalnego dystansu. Trochę to pomaga, bo mijamy ich na dużej prędkości;) W międzyczasie przerzedziła się nasza grupka i na ostatnim (lekkim) podbiegu, odpadło 3 zawodników. Do końca ścigam się z jednym kolesiem, ale na finiszu ucieka mi na jakieś 20 metrów...
Na mecie radość i wkurwienie.
Spoglądam na zegarek i wyszło 8,8km w czasie 29:32 minut...
Jeszcze to do mnie nie dociera. Rozmawiam ze znajomymi i podchodzę do mapki zweryfikować dystans. Mniej więcej się zgadza.
Robię jeszcze kilkunastominutowe rozbieganie, ale i tak wiem, że przez najbliższe dni będę umierał. W biegu zaczynam liczyć średnią prędkość i przytyka mnie z wrażenia, bo wyszło 3:20min/km!
Gdybym policzył, że do dychy brakowało mi 1.200m i założył dalszy spadek mocy, to i tak wyszło by na jakieś 35 minut. Świadomie na pewno bym się nie odważył pobiec w takim tempie.

Bieg

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Ten tydzień (jak wiele innych;) potraktowałem odpoczynkowo. Przebieżka po lesie dla czystej przyjemności.

Rowerek

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Popołudniowa przejażdżka. Krótko i mało treściwie, po prostu tak żeby rozprostować nogi.

Poranne bieganie...

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
...tym razem w Neckarsulm (Niemcy). Wczorajsza kolacja firmowa, wywołała takie wyrzuty sumienia, że pomimo odczuwalnego zmęczenia postanowiłem się przewietrzyć. Opłacało się:) Okolica i położenie hotelu, iście genialnie:) Wokół same winnice, które jak wiadomo, najczęściej są na pagórkach... No i było co deptać;)
Tempo zróżnicowane.