Sobotni wieczór był bardzo fajny, ale odbił się trochę na naszym samopoczuciu w niedzielny poranek. W celach regeneracyjnych wybraliśmy się na rower. Mocno nami rzucało, więc chyba było ślisko;) Pojechaliśmy do lasu i przez godzinę kręciliśmy po ścieżkach. Prawdziwy FUN!!! I obyło się bez gleby...;) Potem sauna i weekend zaliczony do udanych.
Postanowiłem już, że powoli rozpocznę adaptację do roweru. Łatwo zaplanować, trudniej zrealizować - zwłaszcza, że aura płata figle. Siodłamy nasz "zimówki" i ruszamy przed południem. Cel: 3h. Spadło kilka centymetrów śniegu, temperatura lekko poniżej zera.
Od czasu do czasu wygląda słońce, co powoduje, że na niektórych miejscach jest niezłe lodowisko;))) Zjazdy są mocno adrenalinowe:) Wałem wiślanym jedziemy w kierunku Skoczowa i Drogomyśla; potem lasami w kierunku Bąkowa.
Szybko ruszamy dalej. Zahaczamy o Zebrzydowice, Kończyce i świetnym zielonym szlakiem pomykamy w kierunku Zamarski i Gumnej. Tutaj wpadamy na chwilę do wiejskiego sklepiku, ogrzać trochę moje stopy. Przez Ogrodzoną, Kisielów wracamy do domu. Szybkie mycie rowerów i regeneracja:)))) Plan tygodniowy zrealizowany:)
Wstyd mi trochę, dodawać ten wpis, po tym, co przeczytałem dzisiaj na blogu Mamby:o) Ale z drugiej strony, był to dla mnie fajny dzień, więc od początku... Rano siąpił deszcz, więc poranek wypełniliśmy czynnościami serwisowymi: ja rowery, żona ogródek;) Przy okazji mojej wizyty w ogrodzie, dokonałem WIELKIEGO ODKRYCIA ORNITOLOGICZNEGO! Otóż na jednej z brzózek wywieszamy słoninę dla sikorek i zobaczyłem NIEZNANY mi dotąd gatunek sikory:
Po wczorajszej porcji ćwiczeń na trenażerze, dziś nawet pogoda nie powstrzymała mnie od wyjścia na zewnątrz... Trenażer mocno odbija się na mojej psychice; filmy też nie pomagają. Dziś padało praktycznie cały czas, z krótkimi przerwami na przetarcie okularów;) Dobrze opatuleni w ortaliony wybraliśmy się w stronę Czech. Głównie po bocznych, asfaltowych drogach. Staraliśmy się trzymać równe tempo, żeby nie dopuścić do wychłodzenia. Po 1,5h byliśmy kompletnie przemoczeni, ale siłą woli udało się nam zrealizować minimum założeń (2h). Jutro powtórka z rozrywki, z nadzieją, że aura będzie bardziej łaskawa...???
Na termometrze 16 stopni, nogi ociężałe po wczorajszych zawodach. Odkurzyłem więc swoją "zimówkę";) i po raz pierwszy od 7 tygodni wsiadłem na rower:))) Żonka miała jechać w "niskim tlenie", ja kompensacyjnie. Żona okazała się bezlitosna i na podjazdach "zrywała" mnie, jak przedszkolaka. Będziemy musieli sobie to wyjaśnić później;) Pogoda i tereny genialne! Pomiędzy Skoczowem a Goleszowem rozciąga się gęsta sieć bocznych dróg, które nawet w okresie zimowym świetnie nadają się do treningu. Z widokami na góry, nie do opisania:)