Rozbieganie po wczorajszym rowerze;) Pogoda całkiem sympatyczna, ale z braku czasu decyduję się tylko na pętelkę wokół domu. Najpierw wzdłuż rzeki do "Centrum";), dalej w kierunku Brennej i na Żarnowiec. Powrót przez pola i pastwiska (uroki wioski). Na początku biegnę bardzo spokojnie. Na Żarnowiec mam ok 2,5km podbiegu, więc nie szarżuję - tempo podkręcam tylko na ostatnich 200m przed szczytem wzniesienia. Całość raczej siłowa, ze wzgl. na teren i długi podbieg.
Od zakupu nowego roweru upłynęło już trochę czasu i sporo się wydarzyło, ale tak na prawdę, to nie miałem czasu na nim sensownie pojeździć. Dziś solidnie wieje i zanosi się na opad, więc pierwotny plan wyjazdu na Błatnią, muszę zweryfikować. Nogi też już odwykły od pedałowania i nie jedzie mi się jakoś rewelacyjnie, ale nic sobie z tego nie robię i po prostu szwendam się po okolicy:) Ścieżek, kamieni i korzeni w Beskidach pod dostatkiem, więc warunki do "ujeżdżania" nowego bike są niezłe. Wrażenia nadal pozytywne, ale jeszcze to nie jest to. Muszę trochę skrócić pozycję, bo za bardzo "lecę" ciałem na kierownicę, co utrudnia manewrowanie. Przesunięcie siodła o 0,5cm do przodu i dodatkowy "spacer" pod mostek powinny załatwić temat. Nadal nie ustawiłem dobrze zawieszenia i co chwilę staję manipulując z tłumieniem i "brainami"; na ciśnienia przyjdzie czas, jak temperatura będzie bardziej stabilna i trochę bardziej powyżej zera... Ostatnie pół godziny mojej wycieczki to jazda w dość intensywnym opadzie śniegu, ale przecież dla sportowca podobno nie ma złej pogody;) Na sezon zimowy już wylałem mleko z opon i założyłem dętki, więc oczywiście 1,5km od domu złapałem kapcia... Nie chciało mi się zmieniać i jechałem na "miękkim", odciążając tylne koło. Prawie mi się to udało, prowadzić musiałem tylko ostatnie 100m;) Po dłuższej przerwie kontakt z rowerem, to fajne uczucie:)
Spontaniczna "wycieczka" z Kornelem. Wybiegamy z Ustronia i wzdłuż rzeki mamy 7km po płaskim do Wisły Obłaziec. Tam odbijamy w dolinę Gahury i zaczynamy podbieg pod Czantorię. Początek to asfalt, ale wcale nie jest łatwo, bo w dolinie wszystko jest pokryte cienką warstwą lodu. Każdy krok musimy robić z wyczuciem, bo mocniejsze odbicie kończy się uślizgiem. Trochę nas to spowalnia, ale przy mojej aktualnej kondycji jakoś mi to nie przeszkadza;)
Dobiegamy do czerwonego szlaku i kierujemy się w stronę szczytu. Na grzbiecie cudny widok, wszystko przykryte kilkucentymetrową warstwą śniegu. Przed wyjściem zastanawiałem się nad zabraniem zimowych butów, ale stwierdziłem, że przecież sucho będzie...
Na podbiegu pod szczyt muszę trochę odpuścić, bo czuję, że jeszcze chwila i się zagotuję a do auta daleko;) Ze szczytu zbiegamy niebieskim szlakiem (podobnie jak tydzień wcześniej) a potem przez Jelenicę do Ustronia. Nie planowałem tak długiego biegania, ale wyszło fajnie.
Podobno kolarze nie biegają;) Umówiłem się na bieganie z chłopakami z JBG-2. Wybiegliśmy z Ustronia w kierunku Czantorii. Początek fajny, przy okazji pokazali mi kilka nowych ścieżek, ale finalnie znaleźliśmy się na podbiegu czerwoną trasą narciarską... Na płaskich odcinkach i lekkich podbiegach spoko, ale na stromych miejscach, gdzie ja szedłem i tętno było grubo powyżej 160 ud. oni po prostu biegli:))) Ze szczytu Czantorii biegniemy w kierunku Małej Cz. a potem niebieskim w dół do Ustronia (nie wiedziałem, że tam jest tak stromo???). Generalnie - żyję.
Dłuższe wybieganie z Kornelem. W chwili obecnej bardzo różnią się poziomy naszego wytrenowania, bo Kornel cały czas na wysokich obrotach (przygotowania do sezonu zimowego) a ja w okresie roztrenowania, ale czego się nie robi dla towarzystwa;) Testujemy nowe ścieżki w rejonie Żarnowca i Lipowca - wszystko w terenie i po pagórkach.
Czasu wolnego niewiele, motywacja też szwankuje, więc oprócz siłowni w tygodniu, robię lekkie rozbiegania w weekendy. Kiedyś trzeba wyhamować, więc staram się biegać po płaskim;)) Spokojnie z jednym akcentem na koniec. Jak na takie truchtanie, to dość wysokie tętno średnie.
Następne podejście do przejażdżki na nowym sprzęcie. Pogoda mało zachęcająca, ale właściwie jadę tylko pozałatwiać kilka tematów. Okres jesienno - zimowy, to czas remontów rowerów, wymiany łożysk, oleju - więc trzeba pozbierać niezbędne materiały eksploatacyjne. Maszyna sunie jak po szynach, odczuwalna jest niższa waga (chciałbym jeszcze obniżyć masę kół - bez rezygnowania z opon 2,4"). Na pewno muszę popracować nad ustawieniami amortyzacji, bo ciśnienia z poprzedniego bike się nie sprawdzają. Na góry chwilowo nie mam czasu, ale udaje mi się zaliczyć kilka technicznych fragmentów. Geometria roweru różni się trochę od poprzednika, ten rower jest bardziej skrętny - zachęca do wygłupów;)
Od niedzieli kompletna bezczynność:( Planu nadal nie ma, ale ruszać się trzeba. Wieczorne bieganie z Kornelem. Spokojnie, płasko i zdecydowanie w terenie:)