Wpisy archiwalne w kategorii

Rower

Dystans całkowity:5964.80 km (w terenie 3465.70 km; 58.10%)
Czas w ruchu:294:32
Średnia prędkość:20.25 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:99695 m
Maks. tętno maksymalne:181 (94 %)
Maks. tętno średnie:167 (87 %)
Suma kalorii:179880 kcal
Liczba aktywności:124
Średnio na aktywność:48.10 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Ostro na Ostry;)

Wtorek, 30 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Właściwie powinno być: przez dwa Ostre, bo pojechałem do Czech i przejeżdżałem przez dwa różne szczyty o tej samej nazwie, ale od początku:
w planach miałem długą (3,5-4h) i spokojną jazdę w niskim tlenie. Samemu nudno, więc umówiłem się z Kornelem... i to chyba był mój błąd; A i owszem, długo było, ale na pewno nie spokojnie. Na podjeździe na drugi Ostry (w paśmie Javorovego) doszedł nas jakiś kolarz i Kornel postanowił go "lekko przeciągnąć", mnie przy tej okazji też;) Jak już się tak rozkręciliśmy, to tempo nie schodziło właściwie do końca.
Nie narzekam, bo fajnie się jechało, choć mocno czułem zmęczenie po zawodach.
Trasa: Ustroń - Ostry - Vendryne - Ostry (pod Javorovym) - Pod Kozincem - Trinec - Kojkovice - Godziszów - Górki W.

Aktywna regeneracja

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Z Żoną na spacer i... gleba przed domem:( Będę musiał potrenować, jak się jeździ powoli;) Wkrótce mi się to przyda...

Duathlon - Multisportchallenge, Góry Stołowe

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Biegam i jeżdżę już od jakiegoś czasu, ale to dla mnie pierwszy start w duathlonie. Kiedyś miałem okazję spróbować rajdu AR, ale tam tempo zdecydowanie spokojniejsze - obsługa mapy wymaga skupienia;)
Multisportchallenge to impreza organizowana przez Piotra Hercoga, więc bractwo zjechało się mocno biegowo - rajdowe. Ja wybrałem się tam z Kornelem, moim biegowo - skitourowym sparingpartnerem.
Niestety ostatni weekend wakacji i nałożenie się kilku imprez rowerowych i biegowych zaskutkował kiepską frekwencją. Szkoda, bo impreza przednia! Całość wyrypy składała się z trzech etapów: biegu - 8km / 360m przewyższenia; roweru 44km / 1200m i finałowego biegu: 15km / 540m w pionie. Sceneria wyścigu po prostu genialna: Błędne Skały, Szczeliniec, Broumovske steny...
Bazą do startu było schronisko Pasterka, miejsce, które mnie mocno zauroczyło. Genialnie położone, czysto, świetnie wyposażone (bar, zagospodarowanie terenu, kazamaty, wi-fi) i niedrogie - czego więcej chcieć?
Na tyłach owego schroniska wyznaczono miejsce na przepak, gdzie każdy mógł przygotować sobie rzeczy potrzebne do następnego etapu. Start zorganizowano na rynku w Radkowie, dokąd przewiózł nas podstawiony autobus.
Moje założenia taktyczne były takie: nie dać się urwać na pierwszym odcinku i nie stracić zbyt wiele do czołówki, rower pojechać zachowawczo (oszczędzając siły) a ostatni etap iść w trupa;) - szczególnie z tym ostatnim nie miałem problemu.
Od startu tempo sportowe, ale nie zabójcze. pierwsze 3km po asfalcie, potem teren i praktycznie non-stop pod górę. Peleton rozrywa się po niecałych 10 minutach i biegnę w czołowej grupie, liczącej około 8 osób. Tempo podkręca Marcin Świerc, ale on biegnie tylko pierwszy etap i nie będziemy z nim rywalizować na całości. Na stromszych odcinkach troszkę odpuszczam, ale czołówki nie tracę z oczu. Tętno mam na poziomie 170-174 ud. - w bieganiu odpowiada to mojej strefie rozwoju.
Do strefy zmian wpadam jako szósty z czasem 39 min, tuż za Kornelem. Przepak idzie mi dość sprawnie i na rower wyjeżdżam już jako piąty. Szybko dopadam i wymijam następnego zawodnika. Początek roweru to łatwy technicznie (jak się okazało, dla mnie) zjazd. Na jednym z rozjazdów gubię trasę i czekam na zawodników za mną. Jeden z nich jedzie z mapnikiem i wskazuje właściwy skręt. Trasa roweru niby oznaczona (różowe strzałki wymalowane na kamieniach;)), ale przy większych prędkościach czasami nie ma się pewności. Generalnie nie miał to być rajd na orientację, ale wyścig z własną nawigacją. Zwał, jak zwał. GPS-y były dozwolone i ważniejsze punkty sobie do niego wrzuciłem;)
Kontynuując zjazd znowu zostawiam za sobą grupkę pościgową. Po kilku minutach dojeżdżam kolejnego zawodnika. Było to na początku podjazdu i widzę, że gość mocno daje w korby. Na rowerze jedzie dość pokracznie, ale ja nie za bardzo mogę go dojść. Musiałbym się mocno spiąć a nie takie są moje założenia, więc jadę swoje. Dochodzę go na pierwszym punkcie kontrolnym i widzę, że jedzie w zwykłych butach i szerokich spodenkach biegowych..., ale moc ma niezła! Zaczynamy długi i stromy podjazd. Po chwili robi się trochę trudniej i gość schodzi. Mijam go i odjeżdżam. Na górce oglądam się, ale już jest poza zasięgiem:) Dalszą część wyścigu jadę zupełnie sam. Cały czas mam wrażenie, że zaraz mnie dojdzie grupa i notorycznie oglądam się za siebie. Na otwartych odcinkach mocno doskwiera upał. Krajobraz zmienia się jak w kalejdoskopie i kilometry szybko uciekają. Trasa naprawdę świetna; kilka ciekawych zjazdów, dużo singli. Bez większych wpadek nawigacyjnych zaliczam kolejne punkty kontrolne. Mniej więcej 9km przed metą nie mam już picia, a tu nie ma bufetów. Zaczyna się las, więc i tak nie mam wyjścia, tylko zmierzam do przepaku, gdzie mam dalsze bidony.
Rower kończę po 2,5h jazdy ze stratą 11 minut do prowadzącej dwójki Czechów. Marudzę dłuższą chwilę na strefie zmian, uzupełniam płyny i energię, chłodzę się wodą. Nadal nikt za mną się nie pojawia i wreszcie ruszam na trasę ostatniego biegu. Pamiętam z wykresu, że to dwa dłuuugie podbiegi i stromy zbieg do mety. Początkowo biegnie mi się nieźle, ale na stromych podbiegach muszę iść. Na prostych podkręcam tempo i wg. wstępnych wyliczeń powinienem ten etap zrobić poniżej 1,5h. Znowu mnie ogarnia "mania prześladowcza" i oglądam się za siebie;) Ciekawi mnie, ile wsadziłem na rowerze następnemu zawodnikowi i czy da radę odrobić tę stratę na 15km biegu...? W całym tym peletonie chyba jako jedyny nie jestem typowym biegaczem, więc wątpię w swoje możliwości.
Naginam dalej. Zaczyna się zróżnicowany teren (korzenie, kamienie, krótkie podbiegi), w którym dość dobrze się czuję- wiadomo, beskidzka szkoła:) Zaczynam zbieg do Karłowa i... wpadam na asfalt:( Strasznie dłuży mi się ten odcinek, totalnie rozwala mnie psychicznie, bo asfalty to moja najsłabsza strona. Nie umiem złapać rytmu, strasznie się wlokę. Dobiegam do początku szlaku na Szczeliniec i ogarnia mnie lekka panika: przede mną setki turystów, między którymi muszę się przebijać po terenowych schodach:( Moje tempo na podbiegu nie jest zabójcze, ale i tak mijanie jest uciążliwe. Nie reaguję na komentarze i zaczepki. Jeszcze tylko ten podbieg a potem z góry. No jeszcze nie tak szybko. Tuż przed szczytem, na rozwidleniu szlaków, nie wiem czy wlec się do schroniska, gdzie podobno jest punkt kontrolny, czy naginać w dół do mety, jak sugeruje mapa organizatora? Wyciągam telefon i dzwonie do orga. Poza zasięgiem sieci, fajnie. Dzwonię na stacjonarny do Pasterki i proszę obsługę, żeby zapytali kogoś ze ścigu, co dalej... Po kilku minutach dostaję info, że do schroniska. Chwilę odpocząłem, więc pruję jak strzała;) W schronisku chwila zamieszania, bo setki ludzi. Zbiegam. Teraz już wiem, że jeśli do skrzyżowania nikt nie pobiegnie pod górę, to mam szansę obronić lokatę. Chwila nerwówki, staram się nie popełnić błędu. Skrzyżowanie - do tej pory nikogo. Do mety w dół, ale jak! Mega stroma ścieżka z potężnymi głazami. Gdzieniegdzie dosłownie zeskakiwałem z ponad metrowych progów. Już widzę schronisko. Biegnę przez łąkę i wpadam na ostatni asfaltowy odcinek przed metą. Oczywiście kontroluję, czy nikt mnie nie goni - na szczęście to już nierealne. W dobrym tempie, ale na luzie, wpadam na metę. Czas biegu 1:44h - sporo wolniej, niż zakładałem.
Czas łączny 4:59h, co dało mi trzecie miejsce. Zadowolony:)
Pierwsza dwójka, to Czesi a jeden z nich to brat Veny Hornycha:) Chłopaki mówili, że znają tu każdy kąt, bo to ich tereny. Mirek wygrał tę imprezę po raz trzeci:) Gratulacje!
Podobało mi się na tyle, że zapewne będę szukał podobnych imprez. Maratony rowerowe jakoś mnie nie kręcą, więc może tutaj znajdę jakąś motywację:)

Na pierwszym etapie biegowym nie miałem GPS, więc zaznaczone tylko WP.

Przed zawodami: rozruch

Piątek, 26 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Rower
Celowo bez pulsometru.
Rower: 40 minut roweru z 3x30 sekund w okolicach LT,
bieg: 25 minut spokojnego truchtu z 3x10 sekund po 3:30min/km
Samopoczucie bdb:)

Trening MTB

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Wczoraj rest, dziś siła na rowerze. Ćwiczenie pod kątem zbliżających się zawodów.
Około 40 minut na rozkręcenie. Po drodze przyłącza się Kornel i jedziemy na Równicę zapodać kilka podjazdów;) Robię 3x 7 min w strefie mieszanej. Przed zawodami i tak już niewiele poprawię; raczej chodzi tylko o utrwalenie i żeby mięśnie nie zapomniały o co cho;)
Rozjazd w terenie i do domu.

Wycieczka MTB i zawody DH w Brennej

Niedziela, 21 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Miała być wycieczka w szerszym gronie, ale towarzycho trochę się wykruszyło... z różnych powodów;)
W Brennej odbywają się dziś zawody DH i chcemy zobaczyć, jak sobie chłopaki radzą ze stromizną;) W ramach wycieczki jedziemy przez Jaworze, Błatnią i Karkoszczonkę. Po drodze spotykamy jeszcze kilku znajomych i zbieramy "posiłki". Jest zupełnie "lajtowo" i bardzo przyjemnie.
W Brennej porzucamy rowery i "z buta" obchodzimy trasę, gdzie czeka Żona-wymarzona z prowiantem:)
Gruchające gołąbki;) © klakier


Na zawodach poziom dość zróżnicowany, ale pomimo tego na żywo to spektakularne widowisko:))) Najciekawsze widoki były na stromym i technicznym odcinku w lesie.
Sekcja techniczna © klakier

W lesie... © klakier

Były też rampy i loty:
Rampa © klakier

...w locie... © klakier

"Dolot" do mety... © klakier


Mocno rozbawił mnie sposób transportu zawodników na start:)
Transport pod górę;) © klakier


Zawody odbywały się w kategoriach "full" i "hardtail". Ku memu wielkiemu zdziwieniu, czasy zwycięzców w obu kategoriach były bardzo zbliżone.

Przejażdżka - finał Carpathii

Sobota, 20 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Rower
Luźne kręcenie po bieganiu. Wzdłuż rzeki pojechałem do Wisły. Dzisiaj zakończenie Carpathii, na której bardzo dobrze radzi sobie Damian. Chciałem mu pogratulować na mecie, ale niestety był szybszy;)
Charakter zawodów taki, że trudno wymierzyć, o której zawodnicy tam będą. Pokręciłem się chwilkę, ale akurat nikt nie dojeżdżał i pomknąłem do domu.

Deszczowy rozjazd

Piątek, 19 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dzisiaj miał być dłuższy, spokojny rozjazd, ale po 45 minutach deszcz zawrócił mnie do domu...

Brenna Leśnica - Równica

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
W ostatni weekend zjeżdżaliśmy zielonym szlakiem z Trzech Kopców do Brennej. Teraz zachciało mi się to podjechać.
Nie był to mój najlepszy dzień... Wyjechałem z domu i po 300m zawróciłem, bo zapomniałem bidonów;( Po kilku minutach jazdy zaczęły mnie wkurzać odgłosy ocierającego tylnego hamulca. Ujechałem jeszcze kawałek i w końcu postanowiłem coś z tym zrobić. Szczęka mi opadła, jak zobaczyłem, że założyłem koło z tarczą 140mm (Taurin) do hamulca 160mm! Tarcza wchodziła do zacisku dosłownie na kilka milimetrów i dlatego się nie zorientowałem wcześniej. Wracać i wymieniać już mi się nie chciało, więc kontynuowałem jazdę praktycznie bez tylnego hamulca:)
Przygód jeszcze nie koniec: jadąc wzdłuż Brenicy trzeba przejechać 2-3 m potok; jakoś się tam zawahałem, zbyt mocno przyhamowałem i już stałem obiema nogami w zimnej wodzie (sic!).
Dalej już jakoś bez problemów. Podjazd z Leśnicy jest świetny. Genialne widoki, droga szybko ucieka. Nie za bardzo miałem koncepcję, którędy jechać dalej i po prostu obrałem kierunek na Orłową i Równicę. Szlak w kilku miejscach wymagający, ale bardzo ciekawy. W większości pokonuję go w odwrotnym kierunku. Fajna zmiana:)
Zjazd przez Lipowski Groń do Górek.

Weekendowa przejażdżka - pogranicze PL/CZ

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Umówiliśmy się na przejażdżkę w większym gronie (Żona - Wymarzona, Mamba, Taśma, Kazek, Artur i ja). Żona-wymarzona rozprowadziła nas do Ustronia i pojechała swoimi ścieżkami. Zostawiła nas na bezdechu i teraz spokojnie kontynuowaliśmy jazdę przez Jelenicę w kierunku Czantorii, dalej przez Nydek na Filipkę.
Miało być zupełnie "lajtowo", ale Arturowi chyba brakuje ostatnio zawodów i mocno naciskał... Następnym razem skontroluję mu rower, czy aby nie nabył jakiegoś dodatkowego napędu;)
Na Filipce krótki rest i jedziemy w kierunku Kiczorów. Na odcinku do Stożka sporo ludzi, ale udaje mi się przejechać cały fragment "w siodle". Na Stożku rozważamy dalsze warianty trasy i wybieramy zjazd do Wisły przez Kobylą.
W Wiśle tradycyjnie opuszcza nas Kazek. Tylko najtwardsi wspinają się na Trzy Kopce - tylko po to, aby zjechać zielonym szlakiem do Brennej Leśnicy:))) Bajka.
Do Górek jedziemy wzdłuż rzeki, która jest okupowana przez grillujących i wrzeszczących "plażowiczów". Ach, te miejskie upodobania;)