Wpisy archiwalne w kategorii

Rower

Dystans całkowity:5964.80 km (w terenie 3465.70 km; 58.10%)
Czas w ruchu:294:32
Średnia prędkość:20.25 km/h
Maksymalna prędkość:76.00 km/h
Suma podjazdów:99695 m
Maks. tętno maksymalne:181 (94 %)
Maks. tętno średnie:167 (87 %)
Suma kalorii:179880 kcal
Liczba aktywności:124
Średnio na aktywność:48.10 km i 2h 22m
Więcej statystyk

MTB

Piątek, 23 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dzień wolny od pracy, poświęcony na załatwienie spraw, na które normalnie nie ma się czasu. Do tych spraw zaliczam m.in. wymianę opon w samochodzie. Żeby nie uronić żadnej chwili z wolnego dnia, pakuję do samochodu rower. Zamiast czekać w serwisie robię sobie terenową przejażdżkę wokół Skoczowa i Górek.
Pierwszy raz w tym roku dosiadam swojego czarnego FSR i natychmiast stwierdzam, że nadal nic nie zrobiłem w kwestii ustawień zawieszenia... Przód wydaje mi się mało czuły a tył za miękki. Ale przynajmniej hamulce już działają;) Sram XX - dopiero po 3 odpowietrzeniu efekt zadowalający.
W Skoczowie objeżdżam górkę zwaną "Kaplicą", ale jakoś nie mogę się tam wstrzelić w żadną przejezdną ścieżkę, więc jadę w lepiej znane mi tereny: Górka, Biery, Jaworze. Wycieczka płaska i łatwa, raczej nastawiałem się na przyjemność z jazdy w krótkich spodenkach;)

Asfaltowo

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
W towarzystwie Mamby i Artura spokojna wycieczka po okolicy. Petra wybrała trening siłowy w ogródku;)
Moje nogi dopiero oswajają się z kręceniem;)

Pierwsza wycieczka... z wózkiem

Sobota, 17 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Generalna próba dla Zuzy, Chariota i naszych nerwów.
Sprzęt spisał się perfekcyjnie. Zuzka wytrzymała około 1,5h a potem zaczęło jej się nudzić i trochę nas "popędzała" w kierunku domu;)
Kręciliśmy się wyłącznie po asfaltach pomiędzy Górkami, Cisownicą a Harbutowicami. Na początku towarzyszył nam Kornel, ale po pół godzinie odjechał na swój trening.
Jeżdżenie z wózkiem, to też niezła forma treningu: siła i płynne pedałowanie. W drodze powrotnej wózek przejęła Petra i jak sama powiedziała, nie czuje różnicy. Z wózkiem, czy bez pierwsze kilometry są ciężkie;)

Triathlon zimowy - Jesenik (CZ)

Sobota, 3 marca 2012 · Komentarze(0)
Na te zawody oczywiście wysłała mnie Żona;) Zawsze znajdzie na necie jakąś imprezę i wyśle mi linka... To już wystarczy, żeby w mojej łepetynie zaszczepić myśl o starcie. Na dodatek to połączenie moich trzech ulubionych dyscyplin, nie pozwalało mi nie wystartować:))) Przygotowanie zerowe, ale co tam. Zawody Viessmann - Jesenicki Triathlon Zimowy są finałową edycją Czeskiego Pucharu w tejże dyscyplinie i jednocześnie mistrzostwami okręgu. To zapewniało przyzwoitą obsadę ze strony czeskiej, więc polska ekipa wyruszyła w składzie: Kornel, Irunio, ja. Pojechał z nami też Robert - nasze wsparcie techniczne i fotograf;)
Przebieg zawodów wyglądał mniej więcej tak: start na rowerze z Małej Morawki i wyjazd pod Pradziada do chaty Kurzovka (8,5km), tam przesiadka na biegówki: dwie pętle po 4km; powrót w to samo miejsce, przepak i bieg na szczyt Pradziada i z powrotem (5,5km). Logistycznie dość skomplikowane przedsięwzięcie, bo przed zawodami trzeba wywieźć biegówki, buty biegowe i ciuchy na górę a potem zabrać rower i zjechać kilka kilometrów na miejsce startu. Organizator zadbał o wszystkie szczegóły i harmonogram był rozpisany idealnie. Przejazdy, wywożenie sprzętu na górę i powrót odbywały się podstawionymi autobusami.

Szpejenie © klakier


Pogoda powalająca, kilka stopni ponad zerem i pełne słońce. Podjazd na rowerze po drodze asfaltowej a ostatnie 1,5km po śniegu, którego na Pradziadzie zalega 290cm! Wszystko wyglądało zarąbiście...
Przed startem 40 minutowa rozgrzewka na rowerze. Jakoś nie mogłem wejść na obroty, było mi cały czas zimno i byłem bardzo senny. Prawdopodobnie efekt niewyspania.
Na starcie spotykam Janę Sevcikovą, która dwa razy wygrała MTB Trophy i na kilku etapach dała mi nieźle popalić:) Twierdzi, że już nie trenuje, ale tak mówią wszyscy;)
Z dzisiejszych dyscyplin najbardziej obawiam się właśnie roweru. Długo na nim nie siedziałem a już na pewno nie jeździłem pod górę... Nastawiam się na ścig mocno kontrolowany.
Tuż po starcie peleton spokojnie się rozciąga. Jedziemy w mniejszych grupkach i co chwilę ktoś próbuje odskakiwać. Staram się trzymać równe tempo, ale i tak udaje mi się przeskoczyć kilka oczek do przodu i wyprzedzić parę osób. Trudności techniczne zerowe, staram się utrzymywać dość wysoką kadencję i z tętnem nie wyskakiwać ponad LT. Ostatnie półtora kilometra jedziemy po śniegu. Na niektórych miejscach jest tak grząsko, że szybciej jest prowadząc rower.

Końcówka roweru © klakier


Przy aplauzie kibiców docieramy do strefy zmian. Wszystko idealnie przygotowane. Robert wywiózł nam rzeczy i zorganizował przepaki:)

Przepak © klakier

Mój przepak © klakier


Trasa biegówek zaczyna się zjazdem. Nic nie zapowiada tego, co nas za chwilę czeka... Miejsce wokół startu i dojazdu do mety jest idealnie przygotowane, natomiast już 100m dalej zaczyna się masakra. Glebę zaliczam tuż po starcie;) Trasa ma miejscami 2m szerokości i gęsto wije się w zakrętach; Podłoże nie jest dobrze utwardzone i pełne dziur. Właściwie trudno biec a co dopiero kogoś wyprzedzić. Z tego co widzę, to wszyscy mają problemy. Pętla ma bardzo poszarpany profil, praktycznie non stop pod górę i bardzo stromo w dół. Na zjazdach i zakrętach już po chwili utworzyły się bandy z luźnego śniegu.

Na tra © klakier


Biegówki © klakier


Na podbiegu © klakier


Pierwszy raz mam okazję biegać na biegówkach, tuż po rowerze... Muszę przyznać, że faktycznie jest duże podobieństwo w pracy mięśni nóg (noga póługięta, odbicie i wyprost) niestety skutkuje to cholernymi skurczami. Nawet na zjazdach nie potrafię się utrzymać na nogach. Na nartach byłem dość nieźle wybiegany i trochę więcej oczekiwałem od tej dyscypliny a tu taka porażka:(
W bólach docieram do przepaku i na pełnym skurczu wyruszam na pętlę biegową.

Pętla biegowa © klakier


Pierwsze 300m to gehenna, zaczynam nawet myśleć o wycofaniu się... Wyprzedza mnie jakiś zawodnik i siłą woli staram się utrzymać kilka kroków za nim. Po kilkuset metrach puszczają skurcze i zaczyna mi się biec zadziwiająco dobrze:) Mniej więcej w drugiej połowie podbiegu widzę zbiegająca w dół czołówkę. Chłopaki idą na prawdę w trupa. Trochę mnie to zmotywowało i przyspieszyłem. Trzymam się za zawodnikiem, który mnie przed chwilą wyprzedził. Za nami dalsza grupa pościgowa. Na szczycie Pradziada zawracamy i zbiegamy w dół. Kawałek za nawrotem jest wypłaszczenie i kilkadziesiąt metrów lekkiej góreczki. Właśnie tam postanawiam zaatakować, co mi się udaje i koleś zostaje kilkanaście metrów za mną. Teraz szaleńczy zbieg w dół i najważniejsze żeby nie wyglebić;)
100m przed metą słyszę jakieś zagęszczone ruchy tuż za mną; nawet się nie oglądam za siebie, tylko "dopalam". Meta. Ufff, już dawno nie sięgnąłem tak głęboko, ale tym większa jest moja radość:))))

Finisz © klakier


Na metę docieram w czasie 1:34h. 15 open i 4 w kategorii. Kornel wyprzedził mnie o 5 minut i był odpowiednio 11 open i 3 w kategorii. Wielkie gratki za jego bieg, miał CZWARTY najlepszy czas OPEN!
Na mecie kupa śmiechu z naszego ubioru, bo parę osób twierdziło, że w tych leginsach i luźnych gaciach, wyglądamy jak menele;)

Gacie... © klakier


Po jakimś czasie dociera do nas Irunio, co uwieczniamy na pamiątkowej fotce.

Pamiątkowe;) © klakier


Teraz czeka nas jeszcze zjazd w dół. Oczywiście jest też opcja powrotu autobusem, ale odpuścić kawałek takiego zjazdu, nieeeee:)))

Zjazd z Pradziada © klakier

Asfaltowo

Sobota, 25 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
W Beskidach odwilż na całego. W tygodniu deszcz i wiatr, co spowodowało, że asfalty zadziwiająco suche. Prognoza na weekend sprzyjająca, więc czas na rower - taki prawdziwy;)
Wszystko poukładało się tak fajnie, że udało mi się wybrać razem z Żoną-wymarzoną;) Zuza czekała na nas w domu i gotowała obiad;)
Żona-wymarzona w akcji... © klakier


Tempo "fatburning-owe", bo mam co spalać;) Kręcimy się po okolicy, zahaczamy m.in. o Goleszów i Ustroń. Podjazdy są dużym wyzwaniem a i na zjazdach nie czuję się zbyt pewnie. Na sztywniaku świat wygląda trochę inaczej;)

Cegła

Sobota, 18 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie, Rower
Pierwotnie miałem ochotę na rower, ale w tygodniu spadło około 50cm świeżego śniegu a od wczorajszego wieczora odwilż:( Na zewnątrz breja, ciapa, zupa...
Odpalam trenażer. Z niechęcią, jak zawsze. Wysiedzieć na tym ustrojstwie dłużej niż godzinę, dla mnie nierealne. Na szczęście 45 minut kręcenia z filmikiem "CTS train right", w doborowym towarzystwie Alison Sydor i Rolanda Greena upływa szybko, aczkolwiek dość boleśnie;)
Z nabitymi nogami zakładam buty biegowe i pruję nad Wisłę. Jak już zapewne wiele razy wspominałem, uwielbiam biegać po śniegu:) Niestety dzisiaj nie było łatwo. Warstwa śniegu na tyle gruba i miękka, że zapadałem się nawet tam, gdzie wydawało się być twardo. Po 25 minutach wskoczyłem na asfalt (pokryty śniegiem) i było git:) Żeby nie było nudy, jeden dłuższy podbieg.
45 min / 8,5km.

Ujeżdżanie "czarnego"

Sobota, 17 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Od zakupu nowego roweru upłynęło już trochę czasu i sporo się wydarzyło, ale tak na prawdę, to nie miałem czasu na nim sensownie pojeździć.
Dziś solidnie wieje i zanosi się na opad, więc pierwotny plan wyjazdu na Błatnią, muszę zweryfikować. Nogi też już odwykły od pedałowania i nie jedzie mi się jakoś rewelacyjnie, ale nic sobie z tego nie robię i po prostu szwendam się po okolicy:) Ścieżek, kamieni i korzeni w Beskidach pod dostatkiem, więc warunki do "ujeżdżania" nowego bike są niezłe. Wrażenia nadal pozytywne, ale jeszcze to nie jest to. Muszę trochę skrócić pozycję, bo za bardzo "lecę" ciałem na kierownicę, co utrudnia manewrowanie. Przesunięcie siodła o 0,5cm do przodu i dodatkowy "spacer" pod mostek powinny załatwić temat. Nadal nie ustawiłem dobrze zawieszenia i co chwilę staję manipulując z tłumieniem i "brainami"; na ciśnienia przyjdzie czas, jak temperatura będzie bardziej stabilna i trochę bardziej powyżej zera...
Ostatnie pół godziny mojej wycieczki to jazda w dość intensywnym opadzie śniegu, ale przecież dla sportowca podobno nie ma złej pogody;)
Na sezon zimowy już wylałem mleko z opon i założyłem dętki, więc oczywiście 1,5km od domu złapałem kapcia... Nie chciało mi się zmieniać i jechałem na "miękkim", odciążając tylne koło. Prawie mi się to udało, prowadzić musiałem tylko ostatnie 100m;)
Po dłuższej przerwie kontakt z rowerem, to fajne uczucie:)

Przejażdżka

Sobota, 19 listopada 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Następne podejście do przejażdżki na nowym sprzęcie. Pogoda mało zachęcająca, ale właściwie jadę tylko pozałatwiać kilka tematów. Okres jesienno - zimowy, to czas remontów rowerów, wymiany łożysk, oleju - więc trzeba pozbierać niezbędne materiały eksploatacyjne.
Maszyna sunie jak po szynach, odczuwalna jest niższa waga (chciałbym jeszcze obniżyć masę kół - bez rezygnowania z opon 2,4"). Na pewno muszę popracować nad ustawieniami amortyzacji, bo ciśnienia z poprzedniego bike się nie sprawdzają. Na góry chwilowo nie mam czasu, ale udaje mi się zaliczyć kilka technicznych fragmentów. Geometria roweru różni się trochę od poprzednika, ten rower jest bardziej skrętny - zachęca do wygłupów;)

Kilka nowości;)

Sobota, 12 listopada 2011 · Komentarze(9)
Kategoria Rower
Do naszego domu zawitało kilka "niespodzianek";)
Zaczynając chronologicznie, to wymieniłem swoją huśtawkę za nowszy model SJ FSR S-Works i właśnie dzisiaj wybrałem się na krótką wycieczkę w celach testowych. Kiedy zaczynałem podjazd na Błatnią, zadzwoniła moja Żona-Wymarzona z informacją, że RODZIMY!!! Szybki zwrot i muszę przyznać, że w sprintach nowy rower sprawdza się nie najgorzej;)
Po krótkiej i sprawnej akcji na świat przyszła nasza Córa Pierworodna: Zuza:)
Zuza © klakier

Nie mogę się doczekać, kiedy poślemy ją do Diagnostixa;)

Zakończenie sezonu:)

Niedziela, 2 października 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Prawdopodobnie ostatnia wycieczka w tym sezonie. Jestem już zmęczony, czas na rest;)
Umawiam się z Kornelem i jedziemy trasę z Gahury na Soszów, Stożek a potem z Wisły na Smerekowiec i przez Trzy Kopce do Brennej. Kornel bardzo poprawił swoją technikę na zjazdach, ale niestety nie poprawiła się wytrzymałość jego dętek; efektem są 3 kapcie:(
Trasa bardzo mi się podobała; podobnie jechałem kilka tygodni wcześniej, tym razem z drobną poprawką przejazdu z Gościejowa na Smerekowiec.
Przy okazji w rejonie Wisły natknęliśmy się na nowe znaczenia szlaków rowerowych; wcześniej ich nigdy nie widziałem???