...więc jedziemy na Kubalonkę;) System taki sam jak wczoraj, jedna osoba biega, druga spaceruje. Spotkaliśmy sporo znajomych, więc co chwilę kogoś mijam i ucinamy sobie pogaduchy. Oczywiście w biegu;) Pogoda już się trochę skiepściła. Odczuwalna temperatura o wiele niższa od realnej, do tego mgła i wiatr. No, ale śnieg był śliski:))) Biega mi się cały czas dobrze, ale po ponad godzinie zaczynam mieć problemy z koordynacją. Brakuje długich treningów:(
W tygodniu jak zwykle tylko siłownia; po pięciu tygodniach obudowy, zacząłem wreszcie podnosić jakieś ciężary: pierwsze treningi SM. Wyszło zaskakująco dobrze:)
Dzisiaj wyruszamy całą naszą Trójcą na Kubalonkę. Biegamy na zmiany, w tym czasie druga osoba spaceruje z naszym małym głodomorem;) System spisuje się nie najgorzej, bo na szczęście Zuza lubi ruch i świeże powietrze. Czy ma inne wyjście???
Warunki na trasach na prawdę dobre. Biegało nawet trochę więcej osób (w tym część JBG-2, Osa i Diabeł;). Narta dobrze się ślizga, więc nie baczę na tętna, tylko skupiam się na dobrej zabawie:)))
W Beskidy również zawitała zima, choć w bardzo skromnej postaci. Na Kubalonce około 20cm i przygotowana jedna "duża" pętla - ok 4km;) Pomimo tak niewielkiej warstwy śniegu trasy dość równe i twarde. Niestety ostatniej nocy spadło kilka centymetrów świeżego śniegu a ratrak dzisiaj nie wyjechał. Na szczęście ta warstwa nie była mokra, tylko lekka jak puch, więc po przejechaniu pierwszej rundy już było w miarę OK.
Ze wzgl. na profil tras bieganie na Kubalonce do łatwych nie należy. Dzisiaj skupiłem się na ćwiczeniach technicznych, m.in. przypominając sobie, jak jeździ się "jeden-na-jeden" a jako element siłowy zaaplikowałem sobie jedną rundę bez kijków - gorąco polecam wszystkim masochistom:)
Wczoraj może nie było idealnie, ale jazda sprawiała mi mnóstwo frajdy. Dzisiaj wszystko jest inaczej...:( Wieje, pada deszcz, śnieg zamienił się w namoczoną gąbkę a na domiar wszystkiego jeszcze Polar zaczyna wariować. O ślizganiu nie ma mowy, praktycznie całą energię wkładam w utrzymanie jakiejkolwiek prędkości. Z kijka też nie jestem w stanie się odepchnąć, bo zapada się na kilkanaście centymetrów. Odpuszczam po godzinie, choć miałem ochotę zawrócić już po 10 minutach.
Pierwszy prawdziwy kontakt z białym puchem:) Warunki rewelacyjne, od 40 do 75cm śniegu. Przygotowane ponad 25km tras i zero ludzi. Miałem spore obawy, jak to będzie po dłuższej pauzie i bez konkretnego przygotowania, ale okazało się, że tego tak łatwo się nie zapomina... Tempo dość przyzwoite, ale też po 1,5h zacząłem mieć problemy z koordynacją ruchów, więc odpuściłem. Nawet udało mi się nie zaliczyć gleby;) Kilka fotek dla spragnionych zimy.
Tydzień regeneracyjny, więc oprócz siłowni i godziny na trenażerze nic się nie działo. Wszędzie mało śniegu, lecz na Kubalonce podobno dobre warunki, więc postanowiliśmy to sprawdzić. Pogoda genialna, szybki śnieg a trasy przygotowane na prawdę wzorowo.
Jedyny problem, że ostatnio prawie wcale nie biegamy, roweru co raz więcej a Kubalonka do lekkich nie należy... Efekt był taki, że tętna były dość wysokie i przez pierwsze 40 minut czułem się, jakbym miał cegły przywiązane do nóg. Chyba to pierwsze oznaki adaptacji do roweru;) Nadchodzący tydzień ze wskazaniem na rower, nawet jeśli to będą rolki. Potem trzy dni odpoczynku i... Majorka:)))
Na Kubalonce zostało jeszcze trochę śniegu a podobno wczoraj warunki były świetne... Od wczoraj wiele się zmieniło i sporo wody upłynęło, bo to co zastaliśmy było raczej błotem pośniegowym. Śnieg miał konsystencję mokrej gąbki i tę godzinkę treningu mocno wymęczyłem;) Petra zrezygnowała po 10 minutach. Dla mnie motywacją było zrealizowanie planu godzinowego;)
Po wczorajszych zabiegach z czerwonym winem, wybraliśmy się na Kubalonkę, żeby przyspieszyć trochę regenerację. Byliśmy mile zaskoczeni warunkami i nieźle przygotowanymi trasami. Oczywiście, jeśli przymkniemy oko na oblodzenia, wystające kamienie i korzenie... Kubalonka jest fajna, bo dla nas blisko, ale bieganie tam raczej przypomina mocny trening interwałowy. Krótkie, ostre podbiegi, praktycznie brak płaskich i prostych odcinków.
Mróz trochę sobie (i nam) odpuścił. Już czujemy zmęczenie, ale jest spoko. Szkoda, że trzeba wyjeżdżać, bo nie wiadomo kiedy tu wrócimy. Prawdopodobnie dopiero końcem stycznia.