Prawdopodobnie ostatnia wycieczka w tym sezonie. Jestem już zmęczony, czas na rest;) Umawiam się z Kornelem i jedziemy trasę z Gahury na Soszów, Stożek a potem z Wisły na Smerekowiec i przez Trzy Kopce do Brennej. Kornel bardzo poprawił swoją technikę na zjazdach, ale niestety nie poprawiła się wytrzymałość jego dętek; efektem są 3 kapcie:( Trasa bardzo mi się podobała; podobnie jechałem kilka tygodni wcześniej, tym razem z drobną poprawką przejazdu z Gościejowa na Smerekowiec. Przy okazji w rejonie Wisły natknęliśmy się na nowe znaczenia szlaków rowerowych; wcześniej ich nigdy nie widziałem???
Popołudniu umówiłem się z Kornelem na bieganie. Postanowiliśmy przetestować niedawno odkryty podjazd / podbieg na Błatnią. Z Górek byłoby trochę daleko, więc Żona-wymarzona podwozi nas do Jaworza. Rozkręcamy się trochę po płaskim i na początku chyba za ostro wchodzimy w podbieg; lekko mnie przytyka, ale po 5 minutach to puszcza i już możemy prowadzić normalną konwersację;) Wrażenia z podbiegu, podobnie jak na rowerze, zarąbiste! Długo i łagodnie, idealne na trening. Na Błatniej kilka łyków wody i przez Czupel zbiegamy w kierunku Jaworza, gdzie czeka nasz transport;)
Znowu na starych śmieciach, czyli w Pradze. Dzień wolny i oprócz załatwiania spraw lokalowych, znalazł się czas na rozbieganie. To już na prawdę schyłek sezonu i robię to trochę z rozpędu... Częściej, żeby wywietrzyć łepetynę;) Dosłownie kilkaset metrów od nas jest "Prokopske udoli", więc penetruję tamtejsze ścieżki. Genialne tereny do biegania i na rower:) Zaczynam spokojnie, potem kilka podbiegów, końcówka trochę szybciej;)
Ostatni wyścig. Gdyby to nie był "lokalny" maraton, to chyba bym go odpuścił. Dalszą zachętą były tereny i dobrze zapowiadająca się pogoda. Podczas rozgrzewki przed maratonem, na płaskim odcinku, moje tętno oscyluje w okolicach 145 - 150 uderzeń, co raczej nie wróży niczego dobrego. Czuję się przemęczony (praca) i doskwiera mi brak kontaktu z dwoma kółkami. W generalce i tak o nic nie walczę, ale chociaż dla satysfakcji z jazdy postanawiam wystartować. Staram sobie wbić do głowy, że od startu baaardzo ostrożnie i zobaczę, jak się rozkręci. Jak się nie rozkręci, to będzie relaks;) Po starcie trochę asfaltu, gdzie jadę jak baba z zakupami;) W terenie muszę jednak trochę przycisnąć, bo grupa w której się znalazłem jeszcze bardziej mnie spowalnia. Po kilkunastu minutach dogania mnie Jarek Hałas i jedziemy razem umilając sobie czas konwersacją;)
Trasa świetna, bardzo przyjemna i płynna jazda. Właściwie cały wyścig jakoś szybko mi ucieka i nie za bardzo mam co o nim pisać. Z mojej strony nie było żadnej walki, tylko przejażdżka... Końcówka w stylu GG, ale jechałem to już kilka razy na jego imprezach, więc bez większego zaskoczenia.
Nadal na "zesłaniu" w Poznaniu;) Przed nadchodzącym maratonem w Istebnej miałem do wyboru: albo nie robić nic, albo pobiegać... Opcja numer dwa nie jest może najrozsądniejsza, ale i tak ją wybieram;) Umawiam się z jednym z kumpli w rejonie Malty i oprowadza mnie po okolicznych ścieżkach. Brak górek jest odczuwalny, ale przyznać trzeba, że tereny do biegania przyjemne;) Tempo baaaardzo spokojne.
Umówiłem się z Kornelem, więc wiedziałem, że lekko nie będzie;) Ale co tam, przyda mi się przetarcie przed Istebną. No i rzeczywiście, tempo od początku takie, że ledwo nadążam... Prujemy wzdłuż rzeki do Brennej, potem na Kotarz, Karkoszczonkę i podjeżdżamy na Klimczok. Na tym podjeździe mojemu koledze zaciera się silnik i dalej podążamy już w ślimaczym tempie... Przez Stołów, Błatnią i Czupel zjeżdżamy do Górek. Trasa rewelacyjna:)
Po pracoholicznym tygodniu jestem tak ściorany, że nawet nie chce mi się na rower. Dopiero późnym popołudniem, raczej z rozsądku, zbieram się na rower. Trasa układa się w trakcie jazdy. Zaliczam przełęcz Beskidek i zjeżdżam do Leśnicy. Powrót wzdłuż rzeki. Po godzinie trochę się rozkręcam i jest nawet przyjemnie:)
Praca rzuciła mnie do odległej Wielkopolski. O rowerze nawet nie myślałem, ale buty do biegania zawsze mam w walizce;) Wyruszam około 20.00 - ciemno, jak w ... Wstrzeliłem się w jakąś drogę niedaleko jeziora Rusałka i biegnę w stronę Kiekrza. W końcu docieram do asfaltu i skręcam w prawo. Po chwili trafiam na szlak, który prowadzi mnie z powrotem do jez. Rusałka. Kilkaset metrów asfaltu i powrót do hotelu.