Biegać się chce...

Piątek, 1 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
No właśnie, pogoda na rower idealna a mi biegać się chce. Wieczorem wybieraliśmy się do znajomych, więc to doskonała okazja, żeby w jedną stronę pokonać to na własnych nogach;) Trasa w żaden sposób logicznie się nie układała a asfalty odpuszczam z założenia. Wziąłem więc Garmina w łapę i obrałem kierunek na Zebrzydowice.
Na początku spokojnie, potrzebna chwilka adaptacji, bo dawka roweru była ostatnio solidna. W Skoczowie spotkałem kolarza, który trenował podjazdy, więc pobiegłem chwilkę z nim;))) To mi pozwoliło trochę się rozkręcić i od tego momentu już tylko przyspieszałem.
Kilka razy się pogubiłem, bo obsługa GPS w biegu jest mało precyzyjna. Po drodze do Pruchnej znalazłem piękny las z wypasionymi dróżkami i obiecałem sobie wrócić tam na rowerze:))) Końcówka już zupełnie na azymut, po zaoranych polach. Zapadający zmrok, czas i dystans kazały kończyć tę wycieczkę. W Pruchnej czekała na mnie z samochodem moja wymarzona Żona;)

Lasy, ścieżki, bezdroża...

Środa, 30 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dzisiaj mieszało się, jak w kociołku.
Do Epica przygotowałem koła na nowych oponach Conti X-King 2,2". Całość zalałem mlekiem NoTubes i zamieszałem;) Ciśnienie standardowo ok. 1,9 - 2,0 atm. Tylna opona ma niesamowitą trakcję, w miękkim terenie dosłownie wgryzała się w glebę. Na twardym podłożu, przy szybkich zakrętach trochę dryfowała, ale wszystko pod pełną kontrolą. Granicę przyczepności zawsze sygnalizowała dziwnym odgłosem, to chyba efekt odkształcania się dość wysokich bocznych klocków bieżnika. Jedyny odczuwalny minus, to dość mocne odkształcanie się opony przy tak niskim ciśnieniu - trochę pływa. Schwalbe spisują się przy takich ciśnieniach o wiele lepiej.
Na Epicu jeździłem po raz pierwszy od jesieni i miałem wrażenie, że ten rower jest szybszy ode mnie;) Wydawało mi się, że cały czas mogę przyspieszać... Po chwili zweryfikowałem tętno i już wiedziałem o co cho. Taki rower po prostu zachęca do naciskania na pedały, natychmiast oddaje impulsy z korb, ale nic za darmo... Tętno o wiele wyższe, niż na mojej "huśtawce"..
Kiedyś przeprowadzono ciekawy eksperyment na Epicu z udziałem Ch. Sausera: otóż miał za zadanie jeździć na swojej ulubionej pętli w równym tempie. Na każdym okrążeniu zmieniano mu ustawienia zawieszenia (od praktycznie zablokowanego, do "miękkiego"). W trakcie całego testu mierzono międzyczasy, moc i tętno. Po teście Sauser powiedział, że wg. jego odczuć najszybciej jechał na "sztywnym" zawieszeniu. Po prostu czuł, jak każdy nacisk na korby, zamieniany jest w ruch do przodu... No tak, tylko, że urządzenia pomiarowe pokazały coś innego: jazda na sztywnym, była okupiona wyższą mocą, jaką wkładał w pedałowanie, a tym samym znacznie wyższym tętnem. Najszybsze czasy i najniższą moc włożoną w uzyskanie wysokiej średniej przejazdu, miał przy płynnie działającym zawieszeniu swojego fulla...
Taka dygresja.
Moja wycieczka była mocno terenowa. Skończyło się tym, że szukając nowych dróg w okolicach Równicy, musiałem jakieś 200m podprowadzać rower. Ale przynajmniej znalazłem coś, czego nie ma na żadnej mapie;)
Pomiędzy Równicą a Lipowskim Groniem © klakier

pierwsze MTB po pracy:)

Poniedziałek, 28 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dzień nareszcie długi na tyle, że mogę wsiąść na rower po pracy:)
Trasę miałem już w głowie od rana: wzdłuż rzeki do Brennej i podjazdem z Leśnicy na przełęcz Beskidek. Próbowałem robić jakieś krótkie (3min) interwały siłowe (kadencja 50-60, strefa mieszana), ale nędznie mi to szło. Nogi nadal zmęczone, ale trzeba się przyzwyczajać;) Końcówka podjazdu dość stroma i tu łatwo dostałem się na wysokie obroty.
Dalej zjazd (to już lepiej mi szło) do Ustronia Jaszowca, podjazd do skrzyżowania pod Równicą i "bokami" do Górek. Na deser mała pętla po leśnych ścieżkach.
Generalna uwaga: chwała i cześć temu, kto wyposażył rowery w pełną amortyzację i dał im opony 2,4" :))))))

MTB

Niedziela, 27 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Nadal oszczędnie z wysiłkiem. Pogoda zachęca do przejażdżki.
Po wale wiślanym w kierunku Wisły, podjazd na Bukową, zjazd do Dobki. Później przez Jaszowiec pod Równicę i przez Ustroń "bokami" do Górek.

Bieganie

Sobota, 26 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Bieganie
Co jak co, ale biegać mi się chce;) Pogoda miała być kiepska, ale do południa było fajnie, więc postanowiłem rozbieagać wczorajszy rower;))))

MTB?

Piątek, 25 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Pierwszy maraton już niedługo, więc trzeba zacząć przyzwyczajać się do MTB. Po ostatniej, intensywnej dawce szosy, wcale to nie takie łatwe. Pomijam fakt oporów toczenia, masy itp. Osobiście największy problem mam z kadencją, która na szosie jest zdecydowanie wyższa a na górala raczej się nie przekłada.
Czuję jeszcze duże zmęczenie, więc pozwoliłem sobie tylko na lekki rozjazd (Górki - Jastrzębie) Powrót samochodem;)

Majorka - dzień 10. Cap Formentor

Sobota, 19 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Majorka 2011, Rower
Dziś pakowanie i powrót. Rowerowo - lekka wycieczka. Tempo leniwe, jeden podjazd, kupa śmiechu:)
Za rok pewnie też tu wrócimy:)
Zatoka Pollenca © klakier

Podjazd na Cap Formentor © klakier

Zatoka Pollenca © klakier

Majorka - dzień 9. Sa Rapita

Piątek, 18 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Majorka 2011, Rower
Bieganie przed śniadaniem:)
Ostatni długi etap. Kierujemy się na południowe wybrzeże i kręcimy się w pobliżu S` Arenal. W drodze powrotnej zahaczamy o Randa (górka z widokiem na całą wyspę i klasztorem). Wstyd się przyznać, ale nie chciało mi się wyjeżdżać do góry, więc posłałem Żonę w delegację, żeby zrobiła kilka fotek;).
Powrót przez centralną część wyspy. Raczej szybko i "płasko".
Czujemy się spełnieni. Jutro ostatni dzień pobytu. Psycha już trochę nadwyrężona a i ciało chciałoby odpocząć;)
Droga do Llucmajor © klakier

Widok z Randa © klakier

Majorka - dzień 8. Valdemossa - królewski etap

Czwartek, 17 marca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Majorka 2011, Rower
Przed śniadaniem - rozbieganie:)
Dzień długi i wymagający. Ścieżką rowerową przez Campanet docieramy do Caimari, gdzie zaczyna się podjazd na przełęcz Coll de Sa Batalla (niedaleko klasztoru Lluc). Krętą, ale szybką drogą jedziemy w kierunku na Soller. Po drodze przejeżdżamy wzdłuż zapory Gorg Blau i niedaleko najwyższego szczytu Majorki - Puig Major (1447m). Po przekroczeniu wysokości 850 m n.p.m. temperatura gwałtownie spada. Miejscami polar pokazuje 8 stopni! Na szczęście to cały czas podjazd, więc można się "dogrzać";) Na końcu podjazdu tunel (1000 m n.p.m.) i zaczynamy zjazd do Soller. Po tej stronie gór już ciepło i z każdym kilometrem ściągamy z siebie warstwy ubrania;)
Przez Formalutx zjeżdżamy do Port Soller, gdzie robimy dłuższą pauzę.
Następnie z Soller zaczynamy podjazd w stronę Deia (pięknie!) i dalej do Valdemossa (podobno tu sobie kiedyś romansował nasz F.Chopin;).
Czasu co raz mniej a do hotelu daleko, więc już bez dłuższych postojów, grzejemy do hotelu. Na ostatnich 45 km średnia powyżej 35km/h:)))
Genialny etap.
Formalutx © klakier

Port Soller © klakier

Klakier też musi odpoczywać;) © klakier

Podjazd z Soller do Deia © klakier

Droga do Deia © klakier

Deia © klakier

Valdemossa © klakier

"

Majorka - dzień 7. Porto Cristo

Środa, 16 marca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Majorka 2011, Rower
Dziś biegać mi się nie chciało;)
Trasa na rower z założenia miała być płaska i lekka. Taki przerywnik pomiędzy pagórkowatym dniem a górzystym, który czeka nas jutro:)))
Świetne asfalty, przyjemne widoczki i tylko wiatr trochę dawał się we znaki...
Jechaliśmy w kierunku południowego wybrzeża. Przez Manacor dojechaliśmy do Porto Cristo. Tam bułka + kawa i powrót.
Na szczęście z powrotem częściej wiało w plecy:)
W drodze do Petry © klakier

Asfalcik © klakier

Zjazd do Manacor © klakier

"