Innichen
Niedziela, 29 stycznia 2012
· Komentarze(0)
Kategoria Biegówki
Pierwszy dłuższy urlop w trójkę. Oprócz wózka oczywiście zabraliśmy ze sobą biegówki;)
Eksplorujemy trasy biegowe w Dolomitach (Alta Pusteria). Wioska w której znaleźliśmy super mieszkanko nazywa się Innichen (San Candido). Do dyspozycji mamy ponad 200km tras biegowych, a gdyby przypadkiem było nam mało, to 25 km stąd jest Obertilliach (Austria) - zaplecze treningowe O.E. Bjoerndalen.
Dolinę Alta Pusteria już trochę znamy z wcześniejszych wypadów biegówkowych i roweru szosowego.
Z Petrą biegamy na zmiany i dziś ja zaczynam. Z Innichen biegnę do Toblach. Na otwartej przestrzeni mocno wieje, więc po kilku kilometrach chowam się do lasu (może spotkam tam swoją formę?). Robię kilka pętelek na stadionie w Toblach, gdzie ostatnio ścigała się Pani Justyna. Trasy niesamowite - w niektórych miejscach mają 7-8m szerokości. Mam jeszcze trochę czasu, więc ciągnę kawałek w kierunku Cortiny i zamykam pętelkę wokół jeziorka Toblacher See. Powrót z Toblach do Innichen, to istna masakra... Wiatr wieje z takim impetem, że w niektórych momentach prędkość spadała do 5-6 km/h. Z naprzeciwka jedzie jakiś Włoch i coś do mnie krzyczy. Chyba chodzi mu o to, żebym zawracał... No, ale Italiano oprócz włoskiego, którym ja nie władam, nie mówił w żadnym innym zrozumiałym narzeczu, więc pożegnałem go uśmiechem i naparzałem dalej;)
Ściorany jak koń po westernie dotarłem do Innichen. Po drodze pstryknąłem kilka fotek, ale oczywiście zapomniałem kabelka, żeby je zrzucić na kompa. Uwierzcie mi, jest fajnie;)
Eksplorujemy trasy biegowe w Dolomitach (Alta Pusteria). Wioska w której znaleźliśmy super mieszkanko nazywa się Innichen (San Candido). Do dyspozycji mamy ponad 200km tras biegowych, a gdyby przypadkiem było nam mało, to 25 km stąd jest Obertilliach (Austria) - zaplecze treningowe O.E. Bjoerndalen.
Dolinę Alta Pusteria już trochę znamy z wcześniejszych wypadów biegówkowych i roweru szosowego.
Z Petrą biegamy na zmiany i dziś ja zaczynam. Z Innichen biegnę do Toblach. Na otwartej przestrzeni mocno wieje, więc po kilku kilometrach chowam się do lasu (może spotkam tam swoją formę?). Robię kilka pętelek na stadionie w Toblach, gdzie ostatnio ścigała się Pani Justyna. Trasy niesamowite - w niektórych miejscach mają 7-8m szerokości. Mam jeszcze trochę czasu, więc ciągnę kawałek w kierunku Cortiny i zamykam pętelkę wokół jeziorka Toblacher See. Powrót z Toblach do Innichen, to istna masakra... Wiatr wieje z takim impetem, że w niektórych momentach prędkość spadała do 5-6 km/h. Z naprzeciwka jedzie jakiś Włoch i coś do mnie krzyczy. Chyba chodzi mu o to, żebym zawracał... No, ale Italiano oprócz włoskiego, którym ja nie władam, nie mówił w żadnym innym zrozumiałym narzeczu, więc pożegnałem go uśmiechem i naparzałem dalej;)
Ściorany jak koń po westernie dotarłem do Innichen. Po drodze pstryknąłem kilka fotek, ale oczywiście zapomniałem kabelka, żeby je zrzucić na kompa. Uwierzcie mi, jest fajnie;)