Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:805.20 km (w terenie 498.90 km; 61.96%)
Czas w ruchu:45:30
Średnia prędkość:17.70 km/h
Maksymalna prędkość:72.20 km/h
Suma podjazdów:17205 m
Maks. tętno maksymalne:178 (93 %)
Maks. tętno średnie:161 (84 %)
Suma kalorii:27181 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:47.36 km i 2h 40m
Więcej statystyk

Tremalzo

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Wyruszam z Arco w kierunku Rivy, skąd przez Ponale zmierzam do Pregasiny. Droga prowadzi po półkach skalnych i widok na jezioro jest gromiący:)
Droga do Pregasiny © klakier

Ponale © klakier

Widok na Gardę © klakier

Na podstawie map i opisów z przewodników, załadowałem waypointy do gps-a. Niestety nawet to nie pomaga. Wiele razy trasa ma inny przebieg, niż zakładany. Skrzyżowania, drogi, których nie ma... m.in. trawersuję górę z innej strony, niż to pokazane na mapie;) Na szczęście na trasie spotykam kilka osób i konsultujemy przebieg trasy. Widoki po drodze są na prawdę oszołamiające.
Bocca Larici © klakier

Największe problemy z nawigacją mam w okolicach Malga Paler. Nie mogę znaleźć właściwego przebiegu trasy i wbijam się w jakąś drogę, która po kilkuset metrach zamienia się w stromą i kamienistą ścieżkę. W sumie około 15-20 minut z buta i docieram na wypłaszczenie. Po chwili z prawej strony, gdzie na mapie nie było żadnej ścieżki, podjeżdża koleś na rowerze;))) Dalszy odcinek rekompensuje trudy wspinania: wąska dróżka wije się po zacienionym zboczu. Po kilku kilometrach docieram do malutkiego schroniska, gdzie postanawiam uzupełnić zapasy płynów. Wchodzę do środka i czekam... Po kilku minutach nic się nie dzieje i zaczynam się rozglądać za jakąś obsługą. Wzrokiem natrafiam na kartkę, informującą, że to schronisko samoobsługowe i po poczęstunku należy uiścić opłatę wg. własnego uznania do skarbonki w ścianie;) Ciekawe, jak długo u nas by coś takiego działało? Nadmienię, że do dyspozycji była woda, kawa i wino....
Dalsza część trasy to coraz szersza droga z przewagą luźnych szutrów. Praktycznie od Passo Note na przełęcz Tremalzo podjeżdża się kamienistą drogą. Nie jest stromo, ale brak cienia i luźne podłoże dają się we znaki. Krótkotrwałą ulgę przynoszą przejazdy przez liczne tunele.
Droga na Tremalzo ©

Widok na masyw Monte Baldo ©

Na przełęcz docieram po 3,5 godzinach i w schronisku robię pierwszą dłuższą pauzę. Spotykam tam znajomego z maratonów: Piotra S.
Dalsza trasa, to już praktycznie sam zjazd. Krótko po asfalcie, potem leśnymi drogami, aż do jeziora Ledro. Fragmenty mocno wypłukane przez wodę i stromizna dają się we znaki. Z ulgą wyjeżdżam na płaskie;)
Teraz kilka kilometrów wzdłuż Ledro i zjazd nad Gardę po drodze Ponale:)))

Jezioro Garda

Piątek, 8 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
W Dolomitach trochę skiepściła się pogoda i nie udało mi się przejechać następnej zaplanowanej trasy - ale na pewno tam wrócimy;)
Widząc co się dzieje, przemieszczamy się nad Gardę. Klimat i pogoda zgoła inne: wysoka wilgotność i upał sięgający 32 stopni w cieniu... Jak dla mnie mało sprzyjające warunki do uprawiania kolarstwa.
Nad Gardą byliśmy wielokrotnie i bardzo cenimy sobie te tereny do jazdy na szosie. Postanowiłem jeszcze dać jedną szansę szlakom MTB i planuję przejazd słynnego Tremalzo. Jednak ze względu na burzową pogodę, przekładam trasę na jutro.
Dziś leniwy rozjazd po ścieżkach rowerowych łączących Arco, Torbole i Rivę. Pełen relaks z plażą, lodami i kawą; Pomimo tego dystans padł znaczny:)

Passo Fedaia

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Dziś miał być dzień zupełnie bez roweru. Z odpowiednimi zapasami żarcia, wybraliśmy się na piknik. Chodzić nie lubię, więc przemieszczaliśmy się samochodem;) Dotarliśmy nawet na przełęcz Fedaia u podnóża masywu Marmolady.
Nie dawało mi to jednak spokoju, że wyjechałem tu samochodem, więc po powrocie do pensjonatu wsiadam na szosę i jadę tam ponownie. Trasa krótka: około 13 km podjazdu, objazd jeziorka Fedaia i zjazd do Canazei.

Runda wokół Latemar

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Rower
Po ostatnich wydarzeniach jeden dzień regeneracji to chyba niewiele, ale w końcu nie przyjechałem tu leniuchować;) Zaplanowaliśmy objazd masywu Latemar (ośrodki narciarskie Predazzo i Oberregen). Wykorzystałem fragmenty opisów z różnych przewodników i wklepałem waypointy do gps. Okazało się to zbawienne, bo nawigacja po włosku trochę odbiega od standardów europejskich;) O tym miałem okazję się przekonać później.
Ruszamy w dół doliny, w kierunku Moeny. W miasteczku Soraga zaczynamy wspinaczkę na przełęcz Costalunga. Przyjemny podjazd - na początku kawałek bardzo stromego asfaltu, ale później rewelacyjny trawers w lesie. Na przełęczy kilkuminutowa przerwa na bułkę i jedziemy dalej w kierunku Oberregen. Mamy małe problemy z odnalezieniem drogi, która jest na mapie, ale w realu....? W końcu odpuszczamy i jedzimy kawałek asfaltem. No prawie, bo dosłownie 1-2 metry od drogi znajduje się bombowa ścieżka dla pieszych:))) Po niecałych 2km wreszcie wjeżdżamy w teren.
To był chyba jeden z przyjemniejszych fragmentów tej trasy: szybka i łatwa technicznie ścieżka wije się przez 8 km niezliczonymi zakrętami. Praktycznie cały czas na pełnej prędkości:)))
Dojeżdżamy do Oberregen i tu zaczynamy ostatni, ale dość syty podjazd w kierunku przełęczy Feudo na 2175m. W dużej większości jedziemy wzdłuż narciarskich tras zjazdowych, więc nachylenie jest spore. Na szczęście podłoże jest bardzo dobre i wszystko bez problemu można podjechać.
Na przełęczy znowu mamy problemy z orientacją (ani mapa, ani gps nie dają rady), na szczęście pomagają nam napotkani turyści;) Teraz zaczyna się zjazd, który w oznaczono jako "dość" stromy;) Niektóre przewodniki proponują nawet wykorzystać do zjazdu kolejkę... Już pierwsze metry wskazują na to, że nie przesadzali;)
Na 4km mamy 1000m deniwelacji!!! Wystarczyło na kilka sekund puścić klamki i na liczniku pojawiało się ponad 70km/h! Nawierzchnia dobra, więc była to na prawdę przyjemność, ale chyba pierwszy raz udało mi się zagrzać tarczówki tak, że dymiły...
Zjeżdżamy w pobliżu Predazzo i wzdłuż rzeki wracamy do Canazei.
Passo Feudo © klakier

Sella Ronda Bikeday

Niedziela, 3 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Rower
Dzień po maratonie odbyła się impreza masowa pod nazwą Sella Ronda Bikeday.
Właściwie chciałem odpoczywać, ale trudno sobie odmówić udziału w takiej imprezie. W tym dniu wszystkie drogi wokół masywu Sella są zamknięte dla ruchu samochodowego i wstęp mają wyłącznie kolarze. BAJKA!
Żeby uniknąć konfliktów na zjazdach, organizatorzy proponują kierunek przejazdu - przeciwny do ruchu wskazówek zegara. Rundę można rozpocząć z dowolnego miejsca: Canazei, Corvara, Arabba lub Wolkenstein. Całość liczy sobie ok 60km i ma 2000m w pionie. Wszystko w tempie wycieczkowym.

Zaskoczyła nas ilość uczestników. Na początku podjazdu z Canazei nic nie wskazywało na to, że impreza cieszy się taką popularnością. Wraz z nami w kierunku przełęczy Pordoi podjeżdżało kilkudziesięciu kolarzy. Na skrzyżowaniu, gdzie łączy się droga z Canazei z drogą pomiędzy Passo Sella i Pordoi, kolarzy jest już co najmniej kilkuset... Im dalej jedziemy, tym więcej ludzi. Na przełęczach wiele osób się zatrzymuje na piknik i tam szacunkowo widzimy około 1000 osób;) Dopiero z internetu dowiadujemy się, że w sumie w ten dzień trasę przejechało około 18.000 kolarzy...
Sella Ronda Bikeday © klakier

Maraton Sella Ronda Hero

Sobota, 2 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Ściganie, Rower
Wybierając się na urlop w Dolomitach, zaplanowałem start w maratonie Sella Ronda Hero. Miałem sporo obaw przed tym startem, bo to dość szybko po Trophy, do tego długa podróż i wczesny start. Mój respekt wzbudzał też dystans 82km i przewyższenie 4.200m
W przeddzień maratonu dotarliśmy do Wolkenstein (Selva val Gardena) dopełnić formalności przedstartowych. Na miejscu lekki szok, bo widzimy kilkusetosobową kolejkę zawodników, po odbiór numerów... Oczekiwanie skraca się nam o kilkanaście minut, bo spotykam klubowiczów Gomola-Trans, ale i tak około godziny jesteśmy w plecy. Zaczynam się trochę denerwować, bo czeka nas jeszcze dojazd i odnalezienie noclegu, przygotowanie roweru i przygotowanie rzeczy na wyścig a ja już jestem dość wypruty po podróży.
Jakoś dajemy radę i następnego dnia pobudka o 5.00. Jem bułki i makaron przygotowane wieczorem i w drogę. Rano jazda samochodem z Canazei do Wolkenstein zajmuje mi trochę ponad 20 minut. Lekka panika ogarnia mnie na przełęczy Sella, gdzie termometr wskazuje 1,5 stopnia C... Co w takim razie ubrać na start?
Sceneria wyścigu © klakier

Na miejscu przygotowania idą sprawnie, wypijam podwójne espresso i ustawiam się do sektora. Na przedzie zawodnicy z licencją, z tyłu amatorzy (czyli tacy jak ja:). Sektory podzielone wg numerów startowych (nie wiem jakie przyjęto kryterium przy przydzielaniu numerów). Najpierw start licencjonowanych z krótkiego dystansu (50km), potem z długiego i około 8.15 startujemy my.
Od razu po starcie zaczyna się dość długi (jak wszystkie tutaj) podjazd. Jedziemy dość szeroką drogą, więc nie ma żadnych problemów z wymijaniem. Kilka stromych miejsc z luźnymi kamieniami i pierwsi zawodnicy schodzą z rowerów. Mi udaje się to objechać po trawie. Na podjeździe pilnuję tętna i nie wychodzę ponad 167 ud./min.; przyjąłem takie samo założenie jak na Trophy: bez szarpania na podjazdach i jeśli prędkość spada poniżej 5km/h, to robię to z buta. Po około 50 minutach wjeżdżamy na Passo Gardena 2125m - pierwszą z pięciu przełęczy, które mamy dzisiaj do pokonania. Tu umieszczono pierwszy bufet, ale wszystko mam, więc jadę. Mimochodem rzucam okiem i oceniam, że bufety mają wszystko: izotony, żele, batony, owoce, bułki. Będzie niezły popas, ale trochę później;)
Pierwszy zjazd i przypominam sobie, jak to jest na luźnych szutrach;))) Kilku zawodników już ląduje poza szlakiem. Droga przechodzi w ścieżkę po łące i zaczynają się pierwsze korki. Na początku stoję grzecznie i przesuwam się w kolejce. Dochodząc do „trudnego” miejsca widzę, że to szeroka kładka przez poprzeczny rów o głębokości 20-30cm... No nie, tego sobie więcej nie dam zrobić.
Na naszych maratonach nie było by kładki i mało kto by tam zwolnił. Kiedy trafiam na następny korek, lecę bokiem, mijam zdziwionych ludzi i bez problemu przejeżdżam „techniczną sekcję”;) Tylko na pierwszym zjeździe sytuacja powtarza się ze 4-5 razy. Kilka razy nerwy mi puszczają i jadę dość ryzykownie, ale wszystko kończy się bez zadrapań;)
Niestety wielokrotnie trafiam jeszcze na wąskie ścieżki, gdzie jedziemy gęsiego i nie ma jak wyprzedzać. Tętno na poziomie 120 ud./min - chyba tylko ze złości;)
Zjeżdżamy do Corvary (1568m), potem przez Pralongia (2157m) do Arabby (1600m) i zaczynamy najdłuższy podjazd: przez Souraspass (2351m) docieramy na Passo Pordoi (2239m) - niestety luźna nawierzchnia i nachylenie powoduje, że około 70% tego „podjazdu” robię z buta. Mocno to spowalnia tempo i szacunkowe założenia, że wyścig pojadę około 6h, biorą w łeb.
Zjazd z Passo Pordoi © klakier

Dość wymagającym zjazdem (miałem tam sporo uciechy:) spadamy z przełęczy na 1400m do Canazei. Jest to 52km i 4,5 godzina jazdy. Tam czeka na mnie moja Żona - Wymarzona, żeby dodać mi otuchy i zaopatrzyć w napoje chłodzące;) Bez żadnego pośpiechu na postoju wcinam bułkę i rozmawiamy.
Passo Pordoi © klakier

Teraz jeszcze jeden długi podjazd na Passo Duron (2175m), następnie 4km zjazdu i ponowna wspinaczka na Montepana. Teraz już zostaje 12km w dół, do mety. Niestety nie są to łatwe kilometry. Bardzo szybkie zjazdy, przeplatane krótkimi, ale stromymi podjazdami. Interwały, jak na dobrym XC. Jadę już praktycznie „w trupa” i z kilkoma zawodnikami sprawdzamy, ile kto jeszcze zachował sił na finisz;) Z 6-cio osobowej grupy wpadam na metę jako drugi.
Czas 6:40:01 i KONIEC.
32 / 250 open amatorzy

Organizacja po wyścigu świetna. Po kilku minutach dostaję sms-a z oficjalnym czasem. Do dyspozycji prysznice i niezłe jedzenie.
Największym minusem imprezy, było dla mnie rozplanowanie trasy długiego dystansu, który w większości jechał razem z krótszym dystansem, tylko dodatkowo robiło się pętle/objazdy i wracało na trasę krótkiego dystansu. Powodowało to niepotrzebne zatory, co mocno spowalniało jazdę. Może jakimś sposobem byłoby też rozdzielenie godzin startów dla poszczególnych dystansów. Impreza na pewno zapadnie w moją pamięć: długie podjazdy, niesamowite widoki (objazd całego masywu Sella) i poziom zmęczenia po wyścigu;))))