Runda wokół Latemar
Wtorek, 5 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Rower
Po ostatnich wydarzeniach jeden dzień regeneracji to chyba niewiele, ale w końcu nie przyjechałem tu leniuchować;) Zaplanowaliśmy objazd masywu Latemar (ośrodki narciarskie Predazzo i Oberregen). Wykorzystałem fragmenty opisów z różnych przewodników i wklepałem waypointy do gps. Okazało się to zbawienne, bo nawigacja po włosku trochę odbiega od standardów europejskich;) O tym miałem okazję się przekonać później.
Ruszamy w dół doliny, w kierunku Moeny. W miasteczku Soraga zaczynamy wspinaczkę na przełęcz Costalunga. Przyjemny podjazd - na początku kawałek bardzo stromego asfaltu, ale później rewelacyjny trawers w lesie. Na przełęczy kilkuminutowa przerwa na bułkę i jedziemy dalej w kierunku Oberregen. Mamy małe problemy z odnalezieniem drogi, która jest na mapie, ale w realu....? W końcu odpuszczamy i jedzimy kawałek asfaltem. No prawie, bo dosłownie 1-2 metry od drogi znajduje się bombowa ścieżka dla pieszych:))) Po niecałych 2km wreszcie wjeżdżamy w teren.
To był chyba jeden z przyjemniejszych fragmentów tej trasy: szybka i łatwa technicznie ścieżka wije się przez 8 km niezliczonymi zakrętami. Praktycznie cały czas na pełnej prędkości:)))
Dojeżdżamy do Oberregen i tu zaczynamy ostatni, ale dość syty podjazd w kierunku przełęczy Feudo na 2175m. W dużej większości jedziemy wzdłuż narciarskich tras zjazdowych, więc nachylenie jest spore. Na szczęście podłoże jest bardzo dobre i wszystko bez problemu można podjechać.
Na przełęczy znowu mamy problemy z orientacją (ani mapa, ani gps nie dają rady), na szczęście pomagają nam napotkani turyści;) Teraz zaczyna się zjazd, który w oznaczono jako "dość" stromy;) Niektóre przewodniki proponują nawet wykorzystać do zjazdu kolejkę... Już pierwsze metry wskazują na to, że nie przesadzali;)
Na 4km mamy 1000m deniwelacji!!! Wystarczyło na kilka sekund puścić klamki i na liczniku pojawiało się ponad 70km/h! Nawierzchnia dobra, więc była to na prawdę przyjemność, ale chyba pierwszy raz udało mi się zagrzać tarczówki tak, że dymiły...
Zjeżdżamy w pobliżu Predazzo i wzdłuż rzeki wracamy do Canazei.
Ruszamy w dół doliny, w kierunku Moeny. W miasteczku Soraga zaczynamy wspinaczkę na przełęcz Costalunga. Przyjemny podjazd - na początku kawałek bardzo stromego asfaltu, ale później rewelacyjny trawers w lesie. Na przełęczy kilkuminutowa przerwa na bułkę i jedziemy dalej w kierunku Oberregen. Mamy małe problemy z odnalezieniem drogi, która jest na mapie, ale w realu....? W końcu odpuszczamy i jedzimy kawałek asfaltem. No prawie, bo dosłownie 1-2 metry od drogi znajduje się bombowa ścieżka dla pieszych:))) Po niecałych 2km wreszcie wjeżdżamy w teren.
To był chyba jeden z przyjemniejszych fragmentów tej trasy: szybka i łatwa technicznie ścieżka wije się przez 8 km niezliczonymi zakrętami. Praktycznie cały czas na pełnej prędkości:)))
Dojeżdżamy do Oberregen i tu zaczynamy ostatni, ale dość syty podjazd w kierunku przełęczy Feudo na 2175m. W dużej większości jedziemy wzdłuż narciarskich tras zjazdowych, więc nachylenie jest spore. Na szczęście podłoże jest bardzo dobre i wszystko bez problemu można podjechać.
Na przełęczy znowu mamy problemy z orientacją (ani mapa, ani gps nie dają rady), na szczęście pomagają nam napotkani turyści;) Teraz zaczyna się zjazd, który w oznaczono jako "dość" stromy;) Niektóre przewodniki proponują nawet wykorzystać do zjazdu kolejkę... Już pierwsze metry wskazują na to, że nie przesadzali;)
Na 4km mamy 1000m deniwelacji!!! Wystarczyło na kilka sekund puścić klamki i na liczniku pojawiało się ponad 70km/h! Nawierzchnia dobra, więc była to na prawdę przyjemność, ale chyba pierwszy raz udało mi się zagrzać tarczówki tak, że dymiły...
Zjeżdżamy w pobliżu Predazzo i wzdłuż rzeki wracamy do Canazei.
Passo Feudo© klakier