Uphill MTB - Czantoria
Niedziela, 17 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Rower
Tym razem pojechaliśmy tylko popatrzeć;) Jestem jeszcze chyba zmęczony po Trophy, Sella Rondzie i urlopie... Od powrotu z Włoch nie siedziałem jeszcze na rowerze, a tak na prawdę to w ogóle nic nie robiłem:)))
Start uphillu był po czeskiej stronie, niedaleko Trinca. W tamtą stronę pojechaliśmy bocznymi asfaltami, zupełnie rekreacyjnie.
Na starcie stanęła prawie setka kolarzy a wśród nich mnóstwo znajomych. Czasami fajnie pojawić się na zawodach bez stresu i wyścigowej gorączki;)
Mój plan był taki, że podjadę sobie na Czantorię i stamtąd zrobię jakąś rundę po górach. Sam uphill fajny, bo było na nim ze 2 km zjazdu (:))), trasa długa i dość wymagająca. Pomimo, że jechałem raczej spokojnie, to tętno chwilami wyskakiwało w okolice 170 ud. Na płaskim odcinku pozwoliłem sobie "podciągnąć" na kole jednego z czeskich zawodników i trochę się przepaliłem (pozytywnie).
Wszystko się tak przeciągnęło, że po wyjeździe na Czantorię przejechałem w rejon Poniwca i przez Jelenicę Cisownicę pomknąłem do domu.
Start uphillu był po czeskiej stronie, niedaleko Trinca. W tamtą stronę pojechaliśmy bocznymi asfaltami, zupełnie rekreacyjnie.
Na starcie stanęła prawie setka kolarzy a wśród nich mnóstwo znajomych. Czasami fajnie pojawić się na zawodach bez stresu i wyścigowej gorączki;)
Mój plan był taki, że podjadę sobie na Czantorię i stamtąd zrobię jakąś rundę po górach. Sam uphill fajny, bo było na nim ze 2 km zjazdu (:))), trasa długa i dość wymagająca. Pomimo, że jechałem raczej spokojnie, to tętno chwilami wyskakiwało w okolice 170 ud. Na płaskim odcinku pozwoliłem sobie "podciągnąć" na kole jednego z czeskich zawodników i trochę się przepaliłem (pozytywnie).
Wszystko się tak przeciągnęło, że po wyjeździe na Czantorię przejechałem w rejon Poniwca i przez Jelenicę Cisownicę pomknąłem do domu.